Dzisiejszy rozdział długi, dziwny i inny. Piosenka do włączenia będzie w połowie rozdziału. Tym razem jest konieczna, bez niej nie ma klimatu :D
Enjoy!W odpowiedzi pocałowałam go najczulej jak mogłam. Nie wiem, czy powinnam tak łatwo wybaczać ale w tym momencie w ogóle mnie to nie obchodziło. Tęskniłam za jego zapachem, uśmiechem, głosem... po prostu za nim. Widziałam jeszcze niepokój w jego oczach.
- Muszę wracać do pracy. - powiedziałam cicho.
- Masz dzisiaj wolne. - odpowiedział wzruszając ramionami i pocałował mnie w policzek.
- Nie mogę przerwać nagrań. - odsunęłam się od niego.
- Możesz. Pojedziemy do mnie i... coś porobimy. - czarujący, cwaniacki uśmiech wkradł się na jego twarz.
- Przykro mi, panie prezesie. - spojrzałam mu się prosto w oczy i pociągnęłam go za czarny krawat. - ale niektórzy mają więcej pracy niż picie whisky i podrywanie pracownic.
- Od dawna podrywam tylko jedną z pracownic, panno Evans. - wymruczał zaciskając szczękę. - I kosztuje mnie to więcej wysiłku niż gdybym podrywał miliony.
- Więc dla czego pan nie odpuści? - niby przypadkiem przejechałam ręką po jego kroczu. Odchylił do tyłu głowę a ja uśmiechnęłam się. Lubiłam tą jego niemoc gdy to robiłam.
- Ponieważ utknąłem w tym i zakochałem się w niej na zabój. - wyszeptał przygryzając płatek mojego ucha.
- Wygląda pani cholernie dobrze w tej sukience. Zwłaszcza pani pośladki. - mówiąc to zacisnął rękę na moim udzie.
- Czy pan prezes nie powinien się trochę opanować? Ktoś może zobaczyć. - odpowiedziałam drocząc się z nim i teraz pewniej ścisnęłam jego miejsce intymne, sprawiając że z jego ust wydobył się syk.
- Pani również posyła się za daleko. - delikatnie pocałował mój dekolt.
- Harry teraz na poważnie, przestań bo ktoś zobaczy. - powiedziałam mierzwiąc jego loki.
- Tęskniłem, cholernie, kocham cię, i...
- Też cię kocham. - objęłam jego twarz dłońmi. - Ale muszę wracać do pracy. - wyszeptałam i delikatnie go pocałowałam.
- O której kończysz? - spytałem.
- Koło 18.00.
- Przyjadę po ciebie. Jedziemy do mnie. Muszę ci coś powiedzieć.- uśmiechnąłem się.
- Dobrze, ale teraz na prawdę muszę wracać do pracy.
- Nie zostawiaj mnie... jeszcze mi problem zrobiłaś... - jęknął. Zaśmiałam się widząc jego namiot w spodniach.
- Życie, panie prezesie, życie. - zniknęłam za drzwiami studia.
Harry's pov.
Ze spokojnym sumieniem, szczęśliwy poszedłem do gabinetu nadrobić tygodniową nieobecność. W zasadzie mógłbym wrócić do domu ale nie mogłem zostawiać Zayn'a z toną papierów.
,,Właściwie trzema tonami, dla ścisłości" westchnąłem patrząc na moje biurko którego nie było widać od walających się dokumentów...
Jeszcze tylko whisky, zapach Amelie i jakoś to przeżyję.
Moja praca tak na prawdę skończyła się na tym, że podpisałem jeden dokument a pozostałe 2 godziny spędziłem rozwalony na fotelu wpatrując się w okno a potem wróciłem do domu.
Mój telefon zadzwonił akurat wtedy kiedy miałem iść pod prysznic.
- Halo? - burknąłem niezadowlony.
- Harry, cholera, jutro jest ten pieprzony bankiet! - krzyknął przez słuchawkę Zayn.
- Jaki kurwa bankiet? - zaśmiałem się.
- Pamiętasz taki jeden największy kontrakt naszej firmy? - spytał ironicznie.
- Z X-Factorem?
- Bingo. Tyle się działo że wypadło mi to z głowy. Oczywiście będą tam same najbogatsze chuje, gwiazdeczki, Biebery i takie tam. Osoba towarzysząca, garniturek, i będzie ten taniec pojednawczy który jest na ważniejszych bankietach.
- Kurwa... Czasem mam ochotę po prostu rzucić to w cholerę... - jęknąłem.
- Ja też. Nawet nie wiesz jak bardzo. Kończę, muszę jechać z Perrie na zakupy nowej sukienki. - burknął.
- Powodzenia. - zachichotałem i się rozłączyłem.
Bankiet. Teraz tylko zastanawiam się jak namówię Amelie...
Ciepłe strużki wody rozluźniły mnie trochę i pozwoliły odłożyć problemy gdzieś dalej.
Nago wyszedłem z łazienki i ogarnąłem salon.
- Może jakaś romantyczna kolacja, Styles? - mruknąłem do siebie.
Spaghetti, wołowina, sałatka, czerwone wino, róże i świeczki. Idealnie.
Zadowolony z siebie miałem zabrać się za przygotowania ale przerwał mi dzwonek do drzwi.
Znowu coś mi przerywa. Jak tu żyć?
Owinąłem się ręcznikiem ( jakoś specjalnie nigdy nie przejmowałem się tym, że jestem nagi)
- Amelie? - nie kryłem zdziwienia gdy zobaczyłem moją dziewczynę.
- Mam iść? - zaśmiała się omiatając wzrokiem moje ciało tak, że przeszły mnie dreszcze.
- Nie, tylko... miałem po ciebie przyjechać...
- O 18. Jest 19. - uśmiechnęła się.
- Cholera... - walnąłem się w czoło. Gdy weszła zakluczyłem drzwi.
- Nic się nie stało. Chciałam się przejść. - cmoknęła mnie w policzek.
- Tak chłodno? - mruknąłem. Zrozumiała o co mi chodzi i namiętnie wessała się w moje usta.
- Po co miałam przyjść?
Włącz KONIECZNIE
<Jackie DeShannon - What the world needs now is love (sweet love)>
( gdy Harry włącza muzykę do tańca to właśnie ten utwór)
- Bo... planowałem romantyczną kolację, spaghetti, wołowina, wino, róże, świeczki... ale ...- zacząłem wyliczać a potem się skrzywiłem.( gdy Harry włącza muzykę do tańca to właśnie ten utwór)
- Ale? - zaśmiała się.
- Tak jakby nie ma wołowiny, makaron się skończył, wina nie ma, róże zwiędły bo za długo trzymałem je w samochodzie a świeczki... myślę że mam jedną... mam nadzieję... - podrapałem się w tył głowy. ,,Jestem tak romantyczny, jak za przeproszeniem z koziej dupy trąba" Pięknie to ująłem.
Wybuchła śmiechem.
Skopałem.
- Jaki ja jestem beznadziejny. - zacząłem śmiać się z nią ze swojej własnej głupoty.
- A co chciałeś mi powiedzieć? - uśmiech nie zszedł z jej twarzy.
- Ym... tak właściwie to dziwnie wyszło, bo chciałem po prostu cię tu zwabić, ale teraz na prawdę muszę ci coś powiedzieć. Jutro jest bankiet, taki z jakimiś naburmuszonymi bogaczami i piosenkareczkami i będzie walc angielski i muszę tam być z osobą towarzyszącą. - nie dość że romantyczny to umiem pięknie składać wypowiedzi. Jestem doskonały...
- Co? Ja i jacyś milionerzy? Walc? Harry ja nie umiem tańczyć. Ja nie pasuję do tego świata.- westchnęła śmiejąc się.
- W takim razie dla czego jesteś z najmłodszym milionerem świata? - poruszyłem specjalnie brwiami.
- Taki z ciebie milioner jak ze mnie tancerka. - odparła ironicznie.
- Ja nauczę cię tańczyć. - uśmiechnąłem się. - czekaj, włączę jakieś romantyczne gówno.
Znalazłem idealne romantyczne badziewie. Gdy poleciały z głośnika pierwsze dźwięki muzyki Amelie zachichotała. Podszedłem do niej powoli podśpiewując specjalnie mrukliwym głosem:
,,What the wordl needs now ..."
- Niee, Harry, błagam! - nie przestawała się śmiać.
,,...is love..."
Uśmiechając się położyłem rękę na jej talii i zmusiłem, by jedną oplotła mój kark a drugą splotła razem z moją.
,,...sweet love..."
- Po prostu popłyń. Zaczynasz od prawej nogi do przodu, dostawiasz, stajesz na palcach, opadasz przesuwając lewą na bok i dostawiasz do niej prawą, stajesz na palcach, a potem lewą do tyłu, prawą na bok i tak w kółko. - odparłem a ona lekko zdezorientowana kiwnęła głową.
Gdy zaczęliśmy stawiać pierwsze kroki w tańcu widziałem, że skupiła całą uwagę na swoich nogach. Była skupiona, spięta. Słodko przygryzała wargę gdy się pomyliła.
- Spokojnie kochanie. - uśmiechnąłem się. - Po prostu poczuj rytm tego badziewia. Popatrz na mnie. Ja poprowadzę.
Niepewnie przeniosła wzrok na mnie.
- Raz, dwa, trzy...
Tym razem poszło lepiej. Patrzyliśmy się sobie prosto w oczy.
,,What the world needs now, is love, sweet love..."
Gdy zmusiłem, by jej noga powędrowała na ukos tak, byśmy zaczęli zataczać koła spanikowała zupełnie i pogubiła się.
Lekko cmoknąłem ją w usta i ścisnąłem rękę.
Jeszcze raz. I kolejny.
I w końcu się udało. Swobodnie przemieszczała nogi , poruszała się lekko i chyba nawet całkiem dobrze się zgraliśmy.
Byłem w niebie.
,, What the world needs..."
Zacząłem mruczeć jej do ucha na co się uśmiechnęła.
Ja opasany tylko ręcznikiem, z mokrymi i oklapniętymi od prysznica włosami. Ona w idealnej sukience. Tańczyliśmy czasem potykając się i śmiejąc się z własnych błędów na tle zaśmieconego salonu, butelek od niedopitej whisky. Nie było świeczek ani róż. Zamiast spaghetti i wołowiny była zupka chińska z paczki, a zwiędłe róże niedbale włożone do zbyt małego wazonu dopełniały dziwnemu widokowi uroku. Dla czego uroku? Bo byliśmy razem. Amelie i ja.
Romantyczne, badziewne dźwięki kojarzące się z filmem komediowo - romantycznym. I może teraz rzeczywiście ta scena nadawałaby się do takiego filmu. Ale to miało magię. Bo tylko z Amelie wszystko na co nie zwróciłbym normalnie uwagi stawało się czymś bardzo ważnym.
_____________________________________
No i jak? :D
♥
OdpowiedzUsuńHmm..fajnie ze Amelie wybaczyła Harremu I ta rozmowa po tym zdarzeniu rozwaliła mnie dosłownie ,,panie prezesie''XD Potem ta romantyczna kolacja : zupka chińska...nie no spoko I Harry w ręczniku no nie moge z tego.... czasami żałuje że sobie wyobrazam niektóre rzeczy ;D to musiało przekomicznie wygladac jak tanczyli Amelie I elegancka sukienka, Harry I ręcznik....
Czekam na NN:) ~
Wspaniałe... bardzo, ale to bardzo romantyczne xd Kocham to opowiadanie, kocham jak piszesz. Tak się cieszę że mu wybaczyła i że się kochają, i że Amelie umie już tańczyć, a Hazza jest szczęśliwy :D Czekam na nn <3
OdpowiedzUsuńzapraszam: www.destiny-harrystylesff.blogspot.com
wow, długo mnie tu nie było, musiałam nadrobić te wszystkie rozdziały. Jak zawsze wspaniała część ten moment z piosenką świetny, więcej takich momentów.:)
OdpowiedzUsuńFajny;) najbardziej mnie śmieszy Harry tanczacy w reczniku ;d
OdpowiedzUsuńCudowny :*
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny K