Chciałam Wam zrobić niespodziankę i już od dawna pisałam sobie nową historię. Teraz założyłam bloga, i będę publikować rozdziały.
Jest inna.
Zupełnie.
Przede wszystkim One Direction istnieje, a Harry jest Harrym jakiego znamy xd
Oczywiście drugą część Intern będę nadal pisać na bieżąco :)
Zapraszam TU<klik
xx
poniedziałek, 11 sierpnia 2014
sobota, 9 sierpnia 2014
Epilog + podsumowanie
Nigdy nie myślałam, że zakocham się w największym chuju jakiego znam.
Nigdy nie myślałam, że zakocham się w własnym szefie.
Nigdy nie myślałam, że wyjazd do Londynu będzie miał takie skutki.
Nigdy bym nie uwierzyła, że ktoś będzie mnie tak kochać.
Nigdy bym nie uwierzyła, że będę zaręczona.
Nigdy bym nie uwierzyła, że pokonam przeszłość i będę normalnie żyć.
Nigdy bym nie uwierzyła, że miłość może zdziałać takie rzeczy.
Nigdy nie myślałam, że będę chora z miłości.
I wreszcie nigdy, przenigdy bym nie pomyślała, że będę na skraju rozpaczy siedzieć w szpitalnym korytarzu oczekując jakiejkolwiek dobrej wieści o nim.
Koniec części pierwszej.
________________________________
__________________________
Prolog został opublikowany 3 lutego, epilog natomiast piszę dzisiaj, czyli 9 sierpnia, więc łącznie Amelie i Harry byli z nami przez 188 dni.
Odwiedziliście ten blog 8,585 razy.
Najczęściej odwiedzany był w miesiącu MAJU.
Najczęściej wyświetlany rozdział to rozdział 31 ( 48 razy.)
Łącznie udzieliliście 215 komentarzy.
Na blogu zamieściłam w sumie 45 postów.
Najwięcej komentarzy ma rozdział 31 ( 12 komentarzy.)
"Intern" ma 333 osoby czytające. To dla mnie na prawdę zaszczyt.
Przyznam się Wam, że jakoś po 20 rozdziale opisywałam pożar firmy w którym Amelie odniosłaby poważne obrażenia, które z kolei miałyby jeszcze poważniejsze konsekwencje w przyszłości, dobrze, że z tego zrezygnowałam xd
Trupy w mojej głowie padały gęsto, już nawet nie chcę wymieniać kogo ja tam chciałam uśmiercać, a w końcu nikt nie umarł! xd
I teraz zarzucacie mi, że jak w typowym ff jest smutek, śmierć, bla bla bla bla bla. Śmierci nie ma, smutek jest, bo powiem wam że w tym ff jeszcze będziecie rzygać szczęściem xd
No i przede wszystkim chciałabym podziękować Wam za to, że jesteście, że mnie wspieraliście, że komentowaliście. Na prawdę bardzo jestem Wam wdzięczna, i mam nadzieję że będziecie dalej towarzyszyć Amelie i Harry'emu. :)
A tu znajdziecie dalsze losy naszej pary: Intern 2
Mam nadzieję, że Was nie zawiodę.
No to co?
Trzeba się pożegnać, prawdopodobnie to ostatni post który będzie na tym blogu...
Żegnajcie, i do zobaczenia w części drugiej!
Jeszcze raz bardzo Wam dziękuję.
Love ya!
Wasza Julia xx
A tu znajdziecie dalsze losy naszej pary: Intern 2
Mam nadzieję, że Was nie zawiodę.
No to co?
Trzeba się pożegnać, prawdopodobnie to ostatni post który będzie na tym blogu...
Żegnajcie, i do zobaczenia w części drugiej!
Jeszcze raz bardzo Wam dziękuję.
Love ya!
Wasza Julia xx
Rozdział 33 (the last one in first part)
Włącz (cicho, żeby leciała w tle):
Guns N' Roses - November Rain <<<<<<<< klik
Poszła zostawiając jedynie woń kwiatowych perfum.Ale tym razem nie mogłem zając się gapieniem na jej oddalającą się sylwetkę, bo zrobiło mi się duszno. Znowu ten cholerny kaszel i ból w klatce piersiowej.Wyszedłem z pomieszczenia i poszedłem do gabinetu, w nadziei że tam spokojnie się wykaszlę i to minie. Ale niestety zastałem tam Zayn'a, który od razu się poderwał.
- Co ci jest? - spytał przestraszony.
- Nic. - wydusiłem. - To tylko kaszel.
Nasilał się. Poprzednio po prostu napad mijał.
- Harry, ty ledwo oddychasz...
- Nie pierdol, daj mi wody. - wykasłałem.
Usiadłem na fotelu i poluzowałem kołnierzyk i krawat.
Zayn podbiegł ze szklanką wody.
- Idź do lekarza! - odparł zaniepokojony.
- Daj... spokój.
Coraz ciężej mi się oddychało.
A potem zrobiło się ciemno.
Amelie's pov.
Wbiegłam do kawiarni zdyszana, zdjęłam płaszcz i usiadłam na przeciwko Gemmy.
- Przepraszam, Harry mnie trochę zatrzymał. - wydyszałam. Nie wiem czemu, ale miałam świetny humor. Może właśnie dzięki niemu.
- Spokojne. - uśmiechnęła się, chociaż jej oczy pozostawały przygaszone.
- Coś ... się stało? - spytałam.
Podeszła kelnerka. Tak, cappuccino jest mi teraz najbardziej potrzebne.
- Kochasz go, prawda?
-Nie rozumiem dlaczego o to pytasz.
- Bo... jest problem...
Spojrzałam na nią pytająco.
- Harry... ostatnio ma straszny kaszel, napady duszności... gdyby to było jednorazowe nie zawracałabym tym sobie i tobie głowy, ale to nie wygląda dobrze...
- Ja nic nie zauważyłam... - poczułam się dziwnie spędzam z nim tyle czasu, ale zauważyła to siostra ktora dopiero wczoraj wieczorem przyjechała.
- Bo on stara się nie kaszleć przy tobie. Sam mi się przyznał, że nie chce żebyś się nie potrzebnie martwiła. Dzisiaj jak wyjechałaś do pracy zaczął się dusić przez ten kaszel, miałam ci nie mówić ale on musi jechać do lekarza.... musi ktoś to zobaczyć, to na prawdę wygląda źle, a on się upiera że samo przejdzie...
Słuchając tej wypowiedzi zrobiło mi się strasznie zimno...
Nagle uczucie potężnej miłości z uczuciem potężnej troski zderzyło się tworząc lekką histerię.
- Jasne, ja... pogadam z nim, jak najszybciej...
Chwyciła moją dłoń i znowu spojrzała mi się w oczy.
- Pierścionek? - spytała.
- T-tak, ale ze ślubem jeszcze poczekamy... - jak ona zareaguje? Rodzina Styles'ów raczej za mną nie przepada.
Ale ku mojemu zaskoczeniu wstała i mnie przytuliła.
- Czyli jesteśmy siostrami? - na jej twarzy zagościł szeroki uśmiech. Wow. - Zawsze myślałam, że Harry jeśli w ogóle będzie wstanie wybrać jedną kobietę to ożeni się z jakąś zarozumiałą dziwką z wielkimi cyckami, i że zostanie mi tylko Dylan, ale na szczęście mam jednak was!
Trochę jeszcze gadałyśmy, a potem wróciłyśmy do domu Harry'ego, ale ku naszemu zaskoczeniu zastałyśmy tam Zayn'a.
Na nasz widok poderwał się z kanapy i wydyszał:
- Harry jest w szpitalu.
- Co? - teraz nie było mi zimno. Teraz gorąco, jakbym miała wysoką gorączkę.
W jego oczach też był strach i zmartwienie.
Podszedł do mnie i chwycił mnie za ramiona.
- Spokojnie. Amelie, nie możesz się tak denerwować...
Gemma odchrząknęła. No tak, z jej strony wyglądało to dość dziwnie, bo Zayn właściwie przylegał ciałem do mojego.
- Jedziemy do szpitala. - odparła Gemma i w trójkę wyszliśmy z domu.
Co z Harrym? Co z moim życiem, moim wszystkim?
Teraz nie obchodziło mnie to, czy tusz mi się rozmaże, łzy leciały jedna za drugą i nie chciałam już ich powstrzymywać. Chciałam tylko, żeby z Harrym było wszystko dobrze.
W samochodzie Zayn'a wyczuwałam chyba perfumy Styles'a, ale może to już paranoja?
Czy właśnie tym samochodem Harry jechał do szpitala?
Jakiś czas później (dla mnie 64 godziny później, pełne niepokoju, strachu i smutku) z sali Harry'ego wyszedł lekarz. Od razu się poderwaliśmy i jednocześnie spytaliśmy co z nim.
- Państwo z rodziny? - spytał.
- Ja. Jestem jego siostrą. - odezwała się Gemma która była blada jak papier. - Ale to jest jego narzeczona, i przyjaciel... jak brat, myślę, że oni też powinni wiedzieć.
Ociągał się z odpowiedzią.
- To rak. - odchrząknął. - Rak płuc.
Gdyby nie Zayn przewróciłabym się na podłogę. Oplótł mnie ramionami. Nie. Nie on. Nie mój Harry.
- Ale to jest zaawansowane? -głos Zayna był dziwnie niski i zachrypnięty.-On będzie żył prawda? Przeżyje to, musi.
Czułam jak jego serce bije w potwornie szybkim tempie.
- Zrobimy co tylko możemy. Na razie śpi, będzie można do niego wyjść gdy się obudzi... Przekazuję wyrazy współczucia.
Odszedł pozostawiając nas w stanie osłupienia. Opadłam na krzesło zanosząc się histerycznym płaczem. Nawet Zayn'owi oczy niebezpiecznie się błyszczały. Gemma była biała. Usta jej posiniały, a oczy straciły wyraz. Były puste. Łza spłynęła jej po policzku. Baliśmy się każdego dźwięku dobiegającego z sali.
Nie chcieliśmy przyswajać sobie tego do wiadomości.
Unikaliśmy swojego wzroku.
To nie może być koniec.
On nie może mnie zostawić.
Nie może umrzeć.
Musi wygrać.
Musi...
And when your fears subside
And shadows still remain, oh yeah
I know that you can love me
When there's no one left to blame
So never mind the darkness
We still can find a way
Cause nothin' lasts forever
Even cold November rain
_____________________________________________________________________________And shadows still remain, oh yeah
I know that you can love me
When there's no one left to blame
So never mind the darkness
We still can find a way
Cause nothin' lasts forever
Even cold November rain
Tym oto akcentem kończymy "Intern".
Niedługo podam Wam linka do 2 części, razem z postem podsumowującym i epilogiem.
Ale najpierw min. 9 komentarzy pod tym rozdziałem.
piątek, 8 sierpnia 2014
Rozdział 32
Harry's pov.
Specjalnie zaproponowałem Taylor, żeby ze mną poszła. Chciałem sprawdzić reakcję Amelie.
Objąłem ją mocno i pocałowałem w czubek głowy.
- Wyglądasz cholernie seksownie w tej sukience. Nie możesz jej ubierać, bo potem jak jakiś napalony nastolatek muszę ukrywać pewne rzeczy. - wymruczałem.
Podniosła głowę i spojrzała mi się prosto w oczy.
- Kocham cię. - powiedziała cicho.
- Ja ciebie też. - odpowiedziałem.
- Styles do cholery! - usłyszałem wrzask Zayn'a i po chwili pojawił się w drzwiach. Westchnął, spojrzał na nas i powiedział:
- Mógłbyś się wreszcie nie obijać? Szkolenie masz, nie wiem czy pamiętasz. - i widząc moje przerażone spojrzenie dodał - ja zajmę się Swift. Sala konferencyjna. 24 kobiety na ciebie czekają.
- Czuję seks grupowy! - zaśmiałem się, gdy napotkałem przerażone i wściekłe zarazem spojrzenie Amelie.
- Jesteś tylko ty, pamiętaj. - wyszeptałem jej na ucho i pognałem do sali konferencyjnej.
Gdy otworzyłem drzwi czuć było wyraźny zapach damskich perfum. Każda z nich miała mocny makijaż, i dość wyzywające ubranie. Stanąłem na środku sali. Wszystkie spojrzały na mnie i - co najśmieszniejsze - poprawiły włosy, ubrania.
- Witam piękne panie. - odparłem podwijając rękawy i wkładając ręce do kieszeni. - Na początek proponuję, żebyśmy poszli obejrzeć pomieszczenia wytwórni. Oczywiście w każdej chwili chętnie odpowiem na jakiekolwiek pytanie.
- Więc czy jest pan związany z jakąś kobietą? - spytała jakaś blondynka która siedziała na samym przodzie.
Uśmiechnąłem się.
- Myślę, że moich spraw prywatnych poruszać tutaj nie będziemy, nie uważam żeby były one ważne czy potrzebne paniom w pracy w mojej firmie. - mówiąc to podszedłem do drzwi, otworzyłem je, i gestem ręki wskazałem na hol.
Po jakimś czasie dotarłem do studia, i razem z nowymi stażystkami wszedłem do pomieszczenia. Amelie z Andy'm kręcili się przy sprzęcie.
- Tutaj znajduje się jakby serce samej wytwórni. - przez chwilę zaniemówiłem, kiedy Ami odwróciła się i obdarzyła mnie najpiękniejszym uśmiechem jaki kiedykolwiek widziałem. Odchrząknąłem. - Część pań właśnie tutaj będzie pomagać przy nagrywaniu i opracowywaniu nowych utworów. Na to pomieszczenie składają się 4 osoby. Louis Tomlinson, szef tego działu jest niestety nieobecny przez jakiś czas, Andy Samuel, zastępca szefa działu dźwięku i nagrywania, oraz stażystka Amelie Evans. Dwie z pań dołączą do ich załogi. Dzisiaj jest wyjątkowa sytuacja, sprzęt ma awarię, więc będzie to dobry sprawdzian dla pań z działu technicznego. Proszę ocenić jego sytuację.
Podszedłem do Amelie i ku niezadowoleniu innych kobiet lekko objąłem ją jednym ramieniem w jej talii.
Nie słuchałem co mówią stażystki, tylko skupiałem się na jej bliskości.
- Szminka. Masz szminkę na szyi. - wyszeptała niemal bezgłośnie.
Odruchowo wytarłem ręką wskazane przez nią miejsce.
- Amelie ja nie... nie, z nikim, tylko z tobą, ja nie wiem... - zacząłem panikować... ogłupiałem.
- To moja szminka głuptasie. - zaśmiała się.
- Nie strasz mnie tak. - powiedziałem cicho.
- No dobrze. - zwróciłem się do stażystek. - To chyba koniec na dzisiaj, jutro widzimy się w pracy.
- W takim razie ja nagram z Taylor płytę, a Ty Ami idź do domu, widzę że jesteś zmęczona. - westchnął Andy kiedy zaczęły już opuszczać studio.
- No co ty, nie zostawię cię! - zaprotestowała.
- Nie dyskutuj młoda.
- To zostaw mi je chociaż do obróbki na jutro.
Gdy większość osób opuściło już studio poczekałem aż Amelie zbierze wszystkie swoje rzeczy i płaszcz i razem poszliśmy do mojego gabinetu.
- Dzisiaj powtarzamy noc? - uśmiechnąłem się gdy się zaczerwieniła.
- Nie mam czasu Harry, mam jeszcze pracę i muszę napisać parę rzeczy na studia. - westchnęła.
- Proszę. Jutro się tym zajmiemy. Pomogę ci. - podszedłem do niej i delikatnie przejechałem opuszkami palców po jej szyi.
____________________________________________________________
Hej moi kochani!
Jak wiecie opublikowałam już zwiastun 2 części.
Pojawiło się mnóstwo pytań, na które częściowo ne mogę odpowiedzieć bo nie będzie niespodzianki.
Nie, nikt nie umiera, i nie, oni się nie pokłócą. Cóż, na pewno nie będzie to powodem tej sytuacji która przedstawiona jest w zwiastunie. To będzie coś ciężkiego, zawiłego, bolesnego dla tej dwójki. W zwiastunie nie jest przedstawiona sytuacja w której nie są razem. Wręcz przeciwnie.
,,Teraz stanowi coś paranoicznego"
Paranoicznego, bo będzie popadał ze skrajności w skrajność, będzie walczył czasem z samym sobą.
Specjalnie zaproponowałem Taylor, żeby ze mną poszła. Chciałem sprawdzić reakcję Amelie.
Objąłem ją mocno i pocałowałem w czubek głowy.
- Wyglądasz cholernie seksownie w tej sukience. Nie możesz jej ubierać, bo potem jak jakiś napalony nastolatek muszę ukrywać pewne rzeczy. - wymruczałem.
Podniosła głowę i spojrzała mi się prosto w oczy.
- Kocham cię. - powiedziała cicho.
- Ja ciebie też. - odpowiedziałem.
- Styles do cholery! - usłyszałem wrzask Zayn'a i po chwili pojawił się w drzwiach. Westchnął, spojrzał na nas i powiedział:
- Mógłbyś się wreszcie nie obijać? Szkolenie masz, nie wiem czy pamiętasz. - i widząc moje przerażone spojrzenie dodał - ja zajmę się Swift. Sala konferencyjna. 24 kobiety na ciebie czekają.
- Czuję seks grupowy! - zaśmiałem się, gdy napotkałem przerażone i wściekłe zarazem spojrzenie Amelie.
- Jesteś tylko ty, pamiętaj. - wyszeptałem jej na ucho i pognałem do sali konferencyjnej.
Gdy otworzyłem drzwi czuć było wyraźny zapach damskich perfum. Każda z nich miała mocny makijaż, i dość wyzywające ubranie. Stanąłem na środku sali. Wszystkie spojrzały na mnie i - co najśmieszniejsze - poprawiły włosy, ubrania.
- Witam piękne panie. - odparłem podwijając rękawy i wkładając ręce do kieszeni. - Na początek proponuję, żebyśmy poszli obejrzeć pomieszczenia wytwórni. Oczywiście w każdej chwili chętnie odpowiem na jakiekolwiek pytanie.
- Więc czy jest pan związany z jakąś kobietą? - spytała jakaś blondynka która siedziała na samym przodzie.
Uśmiechnąłem się.
- Myślę, że moich spraw prywatnych poruszać tutaj nie będziemy, nie uważam żeby były one ważne czy potrzebne paniom w pracy w mojej firmie. - mówiąc to podszedłem do drzwi, otworzyłem je, i gestem ręki wskazałem na hol.
Po jakimś czasie dotarłem do studia, i razem z nowymi stażystkami wszedłem do pomieszczenia. Amelie z Andy'm kręcili się przy sprzęcie.
- Tutaj znajduje się jakby serce samej wytwórni. - przez chwilę zaniemówiłem, kiedy Ami odwróciła się i obdarzyła mnie najpiękniejszym uśmiechem jaki kiedykolwiek widziałem. Odchrząknąłem. - Część pań właśnie tutaj będzie pomagać przy nagrywaniu i opracowywaniu nowych utworów. Na to pomieszczenie składają się 4 osoby. Louis Tomlinson, szef tego działu jest niestety nieobecny przez jakiś czas, Andy Samuel, zastępca szefa działu dźwięku i nagrywania, oraz stażystka Amelie Evans. Dwie z pań dołączą do ich załogi. Dzisiaj jest wyjątkowa sytuacja, sprzęt ma awarię, więc będzie to dobry sprawdzian dla pań z działu technicznego. Proszę ocenić jego sytuację.
Podszedłem do Amelie i ku niezadowoleniu innych kobiet lekko objąłem ją jednym ramieniem w jej talii.
Nie słuchałem co mówią stażystki, tylko skupiałem się na jej bliskości.
- Szminka. Masz szminkę na szyi. - wyszeptała niemal bezgłośnie.
Odruchowo wytarłem ręką wskazane przez nią miejsce.
- Amelie ja nie... nie, z nikim, tylko z tobą, ja nie wiem... - zacząłem panikować... ogłupiałem.
- To moja szminka głuptasie. - zaśmiała się.
- Nie strasz mnie tak. - powiedziałem cicho.
- No dobrze. - zwróciłem się do stażystek. - To chyba koniec na dzisiaj, jutro widzimy się w pracy.
- W takim razie ja nagram z Taylor płytę, a Ty Ami idź do domu, widzę że jesteś zmęczona. - westchnął Andy kiedy zaczęły już opuszczać studio.
- No co ty, nie zostawię cię! - zaprotestowała.
- Nie dyskutuj młoda.
- To zostaw mi je chociaż do obróbki na jutro.
Gdy większość osób opuściło już studio poczekałem aż Amelie zbierze wszystkie swoje rzeczy i płaszcz i razem poszliśmy do mojego gabinetu.
- Dzisiaj powtarzamy noc? - uśmiechnąłem się gdy się zaczerwieniła.
- Nie mam czasu Harry, mam jeszcze pracę i muszę napisać parę rzeczy na studia. - westchnęła.
- Proszę. Jutro się tym zajmiemy. Pomogę ci. - podszedłem do niej i delikatnie przejechałem opuszkami palców po jej szyi.
____________________________________________________________
Hej moi kochani!
Jak wiecie opublikowałam już zwiastun 2 części.
Pojawiło się mnóstwo pytań, na które częściowo ne mogę odpowiedzieć bo nie będzie niespodzianki.
Nie, nikt nie umiera, i nie, oni się nie pokłócą. Cóż, na pewno nie będzie to powodem tej sytuacji która przedstawiona jest w zwiastunie. To będzie coś ciężkiego, zawiłego, bolesnego dla tej dwójki. W zwiastunie nie jest przedstawiona sytuacja w której nie są razem. Wręcz przeciwnie.
,,Teraz stanowi coś paranoicznego"
Paranoicznego, bo będzie popadał ze skrajności w skrajność, będzie walczył czasem z samym sobą.
Jeśli macie jakiekolwiek pytania czy zastrzeżenia, proszę, napiszcie je w komentarzach :)
No i min. 8 komentarzy by pojawił się rozdział 32 :)
Kocham Was <3
xx
środa, 6 sierpnia 2014
Hi! TRAILER! Whut?!?!
Słabiusieńko Wam idzie komentowanie, a ja już dawno napisałam 2 następne rozdziały, ale to tylko i wyłącznie od Was zależy kiedy zostaną opublikowane.
Byłam dla Was za dobra, i teraz będę bardziej surowa buahahahahah xd
No i
jest dużo leniuchów tutaj.
Rozdział 31 ma (w chwili obecnej) 25 odsłon i 4 komentarze. To znaczy, że przynajmniej 17 osób (załóżmy, że ktoś wyświetlił go dwa razy) nie skomentowało. A prosiłam. A mówiłam. I co? I dupa.
Ja piszę dla Was cały rozdział, wy nie możecie odwdzięczyć się jednym zdaniem?
Nieładnie.
Ale ok, dla mnie dobrze, bo spokojnie piszę, bez pośpiechu że od kilku dni już nic nie wstawiałam.
Wy decydujecie.
Dziękuję tym 4 osobom, którym się chce.
A ja taka miła jestem.
Już pracuję nad blogiem 2 części. Już zwiastun zrobiłam. I nic.
Byłam dla Was za dobra, i teraz będę bardziej surowa buahahahahah xd
No i
jest dużo leniuchów tutaj.
Rozdział 31 ma (w chwili obecnej) 25 odsłon i 4 komentarze. To znaczy, że przynajmniej 17 osób (załóżmy, że ktoś wyświetlił go dwa razy) nie skomentowało. A prosiłam. A mówiłam. I co? I dupa.
Ja piszę dla Was cały rozdział, wy nie możecie odwdzięczyć się jednym zdaniem?
Nieładnie.
Ale ok, dla mnie dobrze, bo spokojnie piszę, bez pośpiechu że od kilku dni już nic nie wstawiałam.
Wy decydujecie.
Dziękuję tym 4 osobom, którym się chce.
A ja taka miła jestem.
Już pracuję nad blogiem 2 części. Już zwiastun zrobiłam. I nic.
Zanim nie zobaczę 8 KOMENTARZY pod 31 rozdziałem, 32 będzie sobie siedział spokojnie w wersjach roboczych.
poniedziałek, 4 sierpnia 2014
Rozdział 31
- Um... jasne... - zawahałam się, bo nie wyglądałam najlepiej po tej nocy, włosy miałam rozczochrane, usta spuchnięte a oczy podkrążone.
- Spieszysz się do pracy? Bo to może trochę zająć...
PRACA. Na miłość boską, zapomniałam.
W panice spojrzałam na zegarek.
Jeszcze godzina.
Godzina na przygotowanie się, pojechanie na drugi koniec Londynu do domu po materiały i ubrania, i dojazd do samej pracy.
- Wiesz co... przepraszam cię bardzo, ale nie wiedziałam że już jest tak późno, mogę się spóźnić do pracy... - spojrzałam na nią. Chociaż z jednym członkiem rodziny Harry'ego muszę mieć dobry kontakt. - Ale możemy spotkać się jak wyjdę z pracy. Niedaleko wytwórni jest kawiarnia Conner's, tam możemy się spotkać. Myślę, że koło 17 powinnam wyjść.
- To może ja jeszcze do ciebie zadzwonię?
Kiwnęłam głową.
- A Harry'ego mam jakoś obudzić? Na którą on idzie do pracy?
- On sam sobie wyznacza godziny pracy. - zaśmiałam się. - Ja lecę.
Rzuciłam jej uśmiech i pognałam do łazienki.
Szybki prysznic wystarczył, żebym trochę się orzeźwiła.
Muszę pomyśleć nad zostawieniem tu kilku swoich kosmetyków w razie awarii, bo w tej sytuacji będę jechać przez miasto jak zombie.
Trudno.
Wybiegłam z domu Harry'ego.
- Zdążyłam! - wydyszałam do Katy którą zastałam przy sekretariacie.
Oparłam się o biurko. Założenie wysokich szpilek z wiedzą, że czeka mnie szybki bieg i slalom pomiędzy ludźmi było samobójstwem.
- Gdybyś się spóźniła nic by się nie stało. Prezesów jeszcze nie ma. z resztą... - zaśmiała się. - Ty u jednego z nich i tak masz taryfę ulgową. Dzisiaj na lunch razem? Jak ja dawno cię nie widziałam!
- Trochę minęło. Sharon już nie wróci? - zapytałam z nadzieją.
- Pracujemy razem. - odparła Katy. - I ja też z tego się średnio cieszę.
Obie się zaśmiałyśmy.
Odebrałam klucze, kartę i folder i podążyłam do studia, w którym już siedział Andy i... Taylor.
- Ami! - uśmiechnął się.
- Hej! Co dzisiaj robimy?
- Płyta Tay. 18 utworów.
To nie było przyjemne zajęcie, bo cały czas miałam w głowie to, że była kochanką Harry'ego. Miałam ochotę przestawić guzik i nagrać skrzeczący, okropny ton zamiast jej słodkiego głosiku...
Gdy byliśmy już chyba na 14 piosence zrobiło się ciemno, wszystko zgasło, a maszyny przestały pracować. Spojrzeliśmy na siebie z Andy'm. Niedobrze.
- Bezpieczniki. - ocenił ze zmartwioną miną zaglądając do skrzynki.
Poprzestawiał parę rzeczy i lampy znowu się zaświeciły. Konsola i sprzęty nagrywające nadal jednak nie działały.
- No jasne. Odłączone od prądu podczas nagrywania, i teraz nie może cofnąć taśmy. Trzeba iść po technicznego... i po prezesa... i po Katy żeby zrobiła raporty.
- Ja po nią pójdę. A po technicznego idź ty, ja się na tym nie znam.
- I jeszcze wpadnij po prezesa, o ile któryś z nich zaszczycił firmę swoją obecnością. - zaśmiał się.
Wyszłam ze studia i podążyłam długim, ciemnym korytarzem. Moje kroki odbijały się głuchym echem. Gdy weszłam do głównego holu napotkałam zdezorientowane spojrzenie Katy.
- Ra... - nie dokończyłam, bo podniosła rękę żeby mnie uciszyć.
Z gabinetu Harry'ego dobiegały jakieś krzyki.
- Luke przyjechał. Malik kłóci się z nim już jakąś godzinę. - wyszeptała.
Jeszcze chwilę nasłuchiwałyśmy awantury,
- Słuchaj, potrzebujemy raportów. Akurat nagrywaliśmy i poszły bezpieczniki, Andy coś tam gadał że taśma nie chce przeskoczyć. - przypomniałam sobie.
- Jasne, już idę.
- Ja jeszcze muszę iść do Malik'a... - spojrzałam z obawą na ciemne drzwi.
- Powodzenia. - zaśmiała się.
Wzięłam głęboki wdech. Zapukałam do drzwi i momentalnie krzyki ustały.
Lekko je uchyliłam.
- Dzień dobry panie prezesie, mamy problemy techniczne i...
- Oczywiście, już idę. Pan i tak wychodził. - odparł Zayn zimnym tonem.
Wstał i sztywno wskazał drzwi Luke'owi.
W całym gabinecie jak zwykle pachniało papierosami, drogimi, męskimi perfumami i whisky.
Zayn siedział za biurkiem stukając nerwowo palcami w blat. Czarne włosy jak zwykle ułożone były do góry, lekki zarost podkreślał mu szczękę a brązowe oczy z błyskiem wpatrywały się bystro w siedzącego na przeciwko Luke'a. Ten drugi mimo posiwiałych włosów nadal wyglądał rześko i młodo. Nieco wyblakłe, zimno błękitne oczy spojrzały się na mnie przebiegle.
- A to jest ta suka Styles'a? - obrzucił mnie pogardliwym spojrzeniem. - Jak się nazywałaś dziecko? Abony? Avril?
- Nie nazywaj jej tak. Wypierdalaj stąd. - Zayn zacisnął zęby.
Gdy drzwi od wytwórni trzasnęły za nim z hukiem Malik odetchnął.
- Harry zaginął w akcji? - spytał gdy ruszyliśmy w kierunku studia.
- Nie mam pojęcia. - wzruszyłam ramionami.
- Znika akurat wtedy, kiedy jest najbardziej potrzebny. - cmoknął ustami.
Następne dwie godziny zleciały mi na przysłuchiwaniu się dyskusjom Zayn'a, Andy'ego i technicznego, i narzekaniom Taylor. Miałam ochotę wygarnąć jej, że słuchanie od nowa jej ryków mi też się nie uśmiecha.
- Dzień dobry wszystkim! - Harry wparował do studia wnosząc ze sobą zapach wody kolońskiej.
Przeciąg który sam wywołał otworzeniem drzwi spowodował, że jego czarny, długi płaszcz rozwiał się ukazując bordową koszulę i grafitowy krawat. Włosy miał jak zwykle w nieładzie zaczesane do góry, a jego czarne lakierki jak zwykle były perfekcyjnie czyste. No i jak zwykle wyglądał perfekcyjnie... trochę się powtarzam. Przez moje ciało przebiegł dreszcz na wspomnienie tej nocy, że jeszcze kilka godzin temu leżałam pod nim, całkowicie nagim i tak samo perfekcyjnym jak w tej chwili.
- No no no, kto nas zaszczycił obecnością. - odparł Zayn podchodząc do niego. - Już kończymy. Sprzęt trzeba zresetować, no i jest problem, bo wszystkie nagrania się usunęły, a pani Swift jutro wyjeżdża i nie ma jak ich nagrać, tylko dzisiaj, ale za kilka godzin.
Harry złożył usta w dzióbek jakby nad czymś myślał, i w końcu powiedział:
- Ja mogę zająć się panią Swift, podczas gdy sprzęt będzie naprawiany.
Myślałam że wybuchnę, gdy usłyszałam jego spokojny, zachrypnięty głos.
Wstrętna, przebrzydła, tleniona małpa, i on...
Zayn chrząknął i spojrzał się na mnie. Dobrze go znał, wiedział, że to nie oznacza nic dobrego.
Utkwiłam wzrok w podłodze.
On nie robi nic złego. To tylko... on nic nie będzie z nią robił.
Taylor wstała i wyszli.
- Amelie możemy pogadać? - spytał Zayn po chwili. - nie ma co tutaj siedzieć.
Kiwnęłam głową.
Przy wejściu czuć było jeszcze perfumy Harry'ego.
- Jak wam się układa? No wiesz, z Harrym. - spytał.
- Dobrze... - zawahałam się. - Ufam mu... że nic z nią...
- A może zrobilibyśmy tak, że wejdziesz do gabinetu zanieść niby te papiery, i przy okazji być sprawdziła.
Zmarszczyłam brwi.
- Ty i taka intryga? - zaśmiałam się.
- Lata spędzone ze Styles'em, największym chujem świata. - zażartował.
Uśmiechnęłam się.
- To jak? - spytał.
- Mogę iść...
Wręczył mi teczkę z papierami, ułożył tekst który mam powiedzieć i poszłam.
Zapukałam do drzwi od ich gabinetu, ale tak jak najciszej potrafiłam.
Harry siedział za biurkiem z rozpiętą lekko koszulą i rozluźnionym krawatem. Taylor zajmowała krzesło na przeciwko niego. Koszula to nie dowód, on zawsze tak robi...
- Dzień dobry panie prezesie, pan Malik kazał przekazać, że już wychodzi i że ma pan do podpisania - mówiąc to podeszłam pewnym krokiem do jego biurka i z trzaskiem położyłam plik dokumentów. - te papiery.
Spojrzał mi prosto w oczy. Nie mogłam go tym razem rozgryźć.
- Dziękuję, panno Evans. - odparł. - Czy pan Malik przekazał pani, co ma pani robić?
- Oczywiście, panie Styles. - ta rozmowa była coraz bardziej dziwna.
Zacisnął wargi.
- A powiedział też, że podstawą we wszystkim jest zaufanie?
Podniosłam brew.
Miałam wrażenie, że jego zielone czy przewiercają mnie na wylot.
- Czy mógłbym panią prosić na chwilę na słówko?
- Oczywiście. - odchrząknęłam.
- Zaraz wracam. - rzucił do Taylor i wyszedł.
Zatrzymał się dopiero w pomieszczeniu które służyło za szatnię, miejsce spotkań... wszystko.
- W co ty grasz? - spytał chwytając mnie za ramiona i opierając o ścianę.
Nasze usta dzieliły milimetry.
- To ja mogłabym zadać ci to pytanie. - wyszeptałam. Jego zapach, wygląd... to wszystko sprawiało że nogi mi miękły. I jeszcze to, co było w nocy...
- Nie ufasz mi, Ami. W chuj mi nie ufasz.
- Chciałam się upewnić.
- Świata poza tobą nie widzę, ale ty ciągle doszukujesz się jakiejś plamy.
Musnął moje usta.
Po chwili przerodziło się to w głęboki pocałunek.
___________________________________________________
- Spieszysz się do pracy? Bo to może trochę zająć...
PRACA. Na miłość boską, zapomniałam.
W panice spojrzałam na zegarek.
Jeszcze godzina.
Godzina na przygotowanie się, pojechanie na drugi koniec Londynu do domu po materiały i ubrania, i dojazd do samej pracy.
- Wiesz co... przepraszam cię bardzo, ale nie wiedziałam że już jest tak późno, mogę się spóźnić do pracy... - spojrzałam na nią. Chociaż z jednym członkiem rodziny Harry'ego muszę mieć dobry kontakt. - Ale możemy spotkać się jak wyjdę z pracy. Niedaleko wytwórni jest kawiarnia Conner's, tam możemy się spotkać. Myślę, że koło 17 powinnam wyjść.
- To może ja jeszcze do ciebie zadzwonię?
Kiwnęłam głową.
- A Harry'ego mam jakoś obudzić? Na którą on idzie do pracy?
- On sam sobie wyznacza godziny pracy. - zaśmiałam się. - Ja lecę.
Rzuciłam jej uśmiech i pognałam do łazienki.
Szybki prysznic wystarczył, żebym trochę się orzeźwiła.
Muszę pomyśleć nad zostawieniem tu kilku swoich kosmetyków w razie awarii, bo w tej sytuacji będę jechać przez miasto jak zombie.
Trudno.
Wybiegłam z domu Harry'ego.
- Zdążyłam! - wydyszałam do Katy którą zastałam przy sekretariacie.
Oparłam się o biurko. Założenie wysokich szpilek z wiedzą, że czeka mnie szybki bieg i slalom pomiędzy ludźmi było samobójstwem.
- Gdybyś się spóźniła nic by się nie stało. Prezesów jeszcze nie ma. z resztą... - zaśmiała się. - Ty u jednego z nich i tak masz taryfę ulgową. Dzisiaj na lunch razem? Jak ja dawno cię nie widziałam!
- Trochę minęło. Sharon już nie wróci? - zapytałam z nadzieją.
- Pracujemy razem. - odparła Katy. - I ja też z tego się średnio cieszę.
Obie się zaśmiałyśmy.
Odebrałam klucze, kartę i folder i podążyłam do studia, w którym już siedział Andy i... Taylor.
- Ami! - uśmiechnął się.
- Hej! Co dzisiaj robimy?
- Płyta Tay. 18 utworów.
To nie było przyjemne zajęcie, bo cały czas miałam w głowie to, że była kochanką Harry'ego. Miałam ochotę przestawić guzik i nagrać skrzeczący, okropny ton zamiast jej słodkiego głosiku...
Gdy byliśmy już chyba na 14 piosence zrobiło się ciemno, wszystko zgasło, a maszyny przestały pracować. Spojrzeliśmy na siebie z Andy'm. Niedobrze.
- Bezpieczniki. - ocenił ze zmartwioną miną zaglądając do skrzynki.
Poprzestawiał parę rzeczy i lampy znowu się zaświeciły. Konsola i sprzęty nagrywające nadal jednak nie działały.
- No jasne. Odłączone od prądu podczas nagrywania, i teraz nie może cofnąć taśmy. Trzeba iść po technicznego... i po prezesa... i po Katy żeby zrobiła raporty.
- Ja po nią pójdę. A po technicznego idź ty, ja się na tym nie znam.
- I jeszcze wpadnij po prezesa, o ile któryś z nich zaszczycił firmę swoją obecnością. - zaśmiał się.
Wyszłam ze studia i podążyłam długim, ciemnym korytarzem. Moje kroki odbijały się głuchym echem. Gdy weszłam do głównego holu napotkałam zdezorientowane spojrzenie Katy.
- Ra... - nie dokończyłam, bo podniosła rękę żeby mnie uciszyć.
Z gabinetu Harry'ego dobiegały jakieś krzyki.
- Luke przyjechał. Malik kłóci się z nim już jakąś godzinę. - wyszeptała.
Jeszcze chwilę nasłuchiwałyśmy awantury,
- Słuchaj, potrzebujemy raportów. Akurat nagrywaliśmy i poszły bezpieczniki, Andy coś tam gadał że taśma nie chce przeskoczyć. - przypomniałam sobie.
- Jasne, już idę.
- Ja jeszcze muszę iść do Malik'a... - spojrzałam z obawą na ciemne drzwi.
- Powodzenia. - zaśmiała się.
Wzięłam głęboki wdech. Zapukałam do drzwi i momentalnie krzyki ustały.
Lekko je uchyliłam.
- Dzień dobry panie prezesie, mamy problemy techniczne i...
- Oczywiście, już idę. Pan i tak wychodził. - odparł Zayn zimnym tonem.
Wstał i sztywno wskazał drzwi Luke'owi.
W całym gabinecie jak zwykle pachniało papierosami, drogimi, męskimi perfumami i whisky.
Zayn siedział za biurkiem stukając nerwowo palcami w blat. Czarne włosy jak zwykle ułożone były do góry, lekki zarost podkreślał mu szczękę a brązowe oczy z błyskiem wpatrywały się bystro w siedzącego na przeciwko Luke'a. Ten drugi mimo posiwiałych włosów nadal wyglądał rześko i młodo. Nieco wyblakłe, zimno błękitne oczy spojrzały się na mnie przebiegle.
- A to jest ta suka Styles'a? - obrzucił mnie pogardliwym spojrzeniem. - Jak się nazywałaś dziecko? Abony? Avril?
- Nie nazywaj jej tak. Wypierdalaj stąd. - Zayn zacisnął zęby.
Gdy drzwi od wytwórni trzasnęły za nim z hukiem Malik odetchnął.
- Harry zaginął w akcji? - spytał gdy ruszyliśmy w kierunku studia.
- Nie mam pojęcia. - wzruszyłam ramionami.
- Znika akurat wtedy, kiedy jest najbardziej potrzebny. - cmoknął ustami.
Następne dwie godziny zleciały mi na przysłuchiwaniu się dyskusjom Zayn'a, Andy'ego i technicznego, i narzekaniom Taylor. Miałam ochotę wygarnąć jej, że słuchanie od nowa jej ryków mi też się nie uśmiecha.
- Dzień dobry wszystkim! - Harry wparował do studia wnosząc ze sobą zapach wody kolońskiej.
Przeciąg który sam wywołał otworzeniem drzwi spowodował, że jego czarny, długi płaszcz rozwiał się ukazując bordową koszulę i grafitowy krawat. Włosy miał jak zwykle w nieładzie zaczesane do góry, a jego czarne lakierki jak zwykle były perfekcyjnie czyste. No i jak zwykle wyglądał perfekcyjnie... trochę się powtarzam. Przez moje ciało przebiegł dreszcz na wspomnienie tej nocy, że jeszcze kilka godzin temu leżałam pod nim, całkowicie nagim i tak samo perfekcyjnym jak w tej chwili.
- No no no, kto nas zaszczycił obecnością. - odparł Zayn podchodząc do niego. - Już kończymy. Sprzęt trzeba zresetować, no i jest problem, bo wszystkie nagrania się usunęły, a pani Swift jutro wyjeżdża i nie ma jak ich nagrać, tylko dzisiaj, ale za kilka godzin.
Harry złożył usta w dzióbek jakby nad czymś myślał, i w końcu powiedział:
- Ja mogę zająć się panią Swift, podczas gdy sprzęt będzie naprawiany.
Myślałam że wybuchnę, gdy usłyszałam jego spokojny, zachrypnięty głos.
Wstrętna, przebrzydła, tleniona małpa, i on...
Zayn chrząknął i spojrzał się na mnie. Dobrze go znał, wiedział, że to nie oznacza nic dobrego.
Utkwiłam wzrok w podłodze.
On nie robi nic złego. To tylko... on nic nie będzie z nią robił.
Taylor wstała i wyszli.
- Amelie możemy pogadać? - spytał Zayn po chwili. - nie ma co tutaj siedzieć.
Kiwnęłam głową.
Przy wejściu czuć było jeszcze perfumy Harry'ego.
- Jak wam się układa? No wiesz, z Harrym. - spytał.
- Dobrze... - zawahałam się. - Ufam mu... że nic z nią...
- A może zrobilibyśmy tak, że wejdziesz do gabinetu zanieść niby te papiery, i przy okazji być sprawdziła.
Zmarszczyłam brwi.
- Ty i taka intryga? - zaśmiałam się.
- Lata spędzone ze Styles'em, największym chujem świata. - zażartował.
Uśmiechnęłam się.
- To jak? - spytał.
- Mogę iść...
Wręczył mi teczkę z papierami, ułożył tekst który mam powiedzieć i poszłam.
Zapukałam do drzwi od ich gabinetu, ale tak jak najciszej potrafiłam.
Harry siedział za biurkiem z rozpiętą lekko koszulą i rozluźnionym krawatem. Taylor zajmowała krzesło na przeciwko niego. Koszula to nie dowód, on zawsze tak robi...
- Dzień dobry panie prezesie, pan Malik kazał przekazać, że już wychodzi i że ma pan do podpisania - mówiąc to podeszłam pewnym krokiem do jego biurka i z trzaskiem położyłam plik dokumentów. - te papiery.
Spojrzał mi prosto w oczy. Nie mogłam go tym razem rozgryźć.
- Dziękuję, panno Evans. - odparł. - Czy pan Malik przekazał pani, co ma pani robić?
- Oczywiście, panie Styles. - ta rozmowa była coraz bardziej dziwna.
Zacisnął wargi.
- A powiedział też, że podstawą we wszystkim jest zaufanie?
Podniosłam brew.
Miałam wrażenie, że jego zielone czy przewiercają mnie na wylot.
- Czy mógłbym panią prosić na chwilę na słówko?
- Oczywiście. - odchrząknęłam.
- Zaraz wracam. - rzucił do Taylor i wyszedł.
Zatrzymał się dopiero w pomieszczeniu które służyło za szatnię, miejsce spotkań... wszystko.
- W co ty grasz? - spytał chwytając mnie za ramiona i opierając o ścianę.
Nasze usta dzieliły milimetry.
- To ja mogłabym zadać ci to pytanie. - wyszeptałam. Jego zapach, wygląd... to wszystko sprawiało że nogi mi miękły. I jeszcze to, co było w nocy...
- Nie ufasz mi, Ami. W chuj mi nie ufasz.
- Chciałam się upewnić.
- Świata poza tobą nie widzę, ale ty ciągle doszukujesz się jakiejś plamy.
Musnął moje usta.
Po chwili przerodziło się to w głęboki pocałunek.
___________________________________________________
Hej kochani!
Pod 29 rozdziałem było 8 komentarzy.
Można?
Można.
I tyle samo oczekuję tutaj.
Co najmniej 8 komentarzy żeby pojawił się nowy rozdział.
Wiem, że jest Was tu jeszcze więcej.
(tak, widzę że wyświetlasz ten rozdział, i dobrze wiem, że nie chce Ci się napisać jednego zdania podczas gdy ja piszę dla Ciebie 789 zdań )
Więc KAŻDEGO kto przeczyta ten rozdział proszę o komentarz :)
sobota, 2 sierpnia 2014
Suprise! ;)
Wracam.
Z
UWAGA
gadu gadu
i
nowym blogiem :D
Tyle że to nie będzie fanfiction, tylko coś, o co wiele, wiele osób mnie prosiło.
A mianowicie będzie to rodzaj mojego pamiętnika (ale takiego wiecie, bez przesady xd).
Każdego dnia będę wstawiać posta, w którym opisany będzie mniej lub bardziej szczegółowo mój dzień, to co czuję i w ogóle.
Dlaczego taki?
Wiele osób pisało do mnie, że super piszę każdą głupotę, tak dynamicznie itp. itd. i są ciekawe jaka jest moja codzienność.
Dodatkowo stwierdziłam, że wiele osób przechodzi przez to co ja. Nieszczęśliwa miłość, za dużo zadań domowych, "o jeju, jutro na 8" te rzeczy.
No i kolejna sprawa to to, że uwielbiam mieć z innymi kontakt, przyjaźnie przez internet i te rzeczy xd
Z
UWAGA
gadu gadu
i
nowym blogiem :D
Tyle że to nie będzie fanfiction, tylko coś, o co wiele, wiele osób mnie prosiło.
A mianowicie będzie to rodzaj mojego pamiętnika (ale takiego wiecie, bez przesady xd).
Każdego dnia będę wstawiać posta, w którym opisany będzie mniej lub bardziej szczegółowo mój dzień, to co czuję i w ogóle.
Dlaczego taki?
Wiele osób pisało do mnie, że super piszę każdą głupotę, tak dynamicznie itp. itd. i są ciekawe jaka jest moja codzienność.
Dodatkowo stwierdziłam, że wiele osób przechodzi przez to co ja. Nieszczęśliwa miłość, za dużo zadań domowych, "o jeju, jutro na 8" te rzeczy.
No i kolejna sprawa to to, że uwielbiam mieć z innymi kontakt, przyjaźnie przez internet i te rzeczy xd
link do bloga TU. Tak, zakładki są jeszcze niedokończone :)
No i jeśli chcecie pogadać o pierdołach, pośmiać się czy co tam jeszcze to nr GG: 51286189
Praktycznie cały czas jestem dostępna :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)