poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Rozdział 31

- Um... jasne... - zawahałam się, bo nie wyglądałam najlepiej po tej nocy, włosy miałam rozczochrane, usta spuchnięte a oczy podkrążone.
- Spieszysz się do pracy? Bo to może trochę zająć...
PRACA. Na miłość boską, zapomniałam.
W panice spojrzałam na zegarek.
Jeszcze godzina.
Godzina na przygotowanie się, pojechanie na drugi koniec Londynu do domu po materiały i ubrania, i dojazd do samej pracy.
- Wiesz co... przepraszam cię bardzo, ale nie wiedziałam że już jest tak późno, mogę się spóźnić do pracy... - spojrzałam na nią. Chociaż z jednym członkiem rodziny Harry'ego muszę mieć dobry kontakt. - Ale możemy spotkać się jak wyjdę z pracy. Niedaleko wytwórni jest kawiarnia Conner's, tam możemy się spotkać. Myślę, że koło 17 powinnam wyjść.
- To może ja jeszcze do ciebie zadzwonię?
Kiwnęłam głową.
- A Harry'ego mam jakoś obudzić? Na którą on idzie do pracy?
- On sam sobie wyznacza godziny pracy. - zaśmiałam się. - Ja lecę.
Rzuciłam jej uśmiech i pognałam do łazienki.
Szybki prysznic wystarczył, żebym trochę się orzeźwiła.
Muszę pomyśleć nad zostawieniem tu kilku swoich kosmetyków w razie awarii, bo w tej sytuacji będę jechać przez miasto jak zombie.
Trudno.
Wybiegłam z domu Harry'ego.

- Zdążyłam!  - wydyszałam do Katy którą zastałam przy sekretariacie.
Oparłam się o biurko. Założenie wysokich szpilek z wiedzą, że czeka mnie szybki bieg i slalom pomiędzy ludźmi było samobójstwem.
- Gdybyś się spóźniła nic by się nie stało. Prezesów jeszcze nie ma. z resztą... - zaśmiała się. - Ty u jednego z nich i tak masz taryfę ulgową. Dzisiaj na lunch razem? Jak ja dawno cię nie widziałam!
- Trochę minęło. Sharon już nie wróci? - zapytałam z nadzieją.
- Pracujemy razem. - odparła Katy. - I ja też z tego się średnio cieszę.
Obie się zaśmiałyśmy.
Odebrałam klucze, kartę i folder i podążyłam do studia, w którym już siedział Andy i... Taylor.
- Ami! - uśmiechnął się.
- Hej! Co dzisiaj robimy?
- Płyta Tay. 18 utworów.
To nie było przyjemne zajęcie, bo cały czas miałam w głowie to, że była kochanką Harry'ego. Miałam ochotę przestawić guzik i nagrać skrzeczący, okropny ton zamiast jej słodkiego głosiku...
Gdy byliśmy już chyba na 14 piosence zrobiło się ciemno, wszystko zgasło, a maszyny przestały pracować. Spojrzeliśmy na siebie z Andy'm. Niedobrze.
- Bezpieczniki. - ocenił ze zmartwioną miną zaglądając do skrzynki.
Poprzestawiał parę rzeczy i lampy znowu się zaświeciły. Konsola i sprzęty nagrywające nadal jednak nie działały.
- No jasne. Odłączone od prądu podczas nagrywania, i teraz nie może cofnąć taśmy. Trzeba iść po technicznego... i po prezesa... i po Katy żeby zrobiła raporty.
- Ja po nią pójdę. A po technicznego idź ty, ja się na tym nie znam.
- I jeszcze wpadnij po prezesa, o ile któryś z nich zaszczycił firmę swoją obecnością. - zaśmiał się.
Wyszłam ze studia i podążyłam długim, ciemnym korytarzem. Moje kroki odbijały się głuchym echem. Gdy weszłam do głównego holu napotkałam zdezorientowane spojrzenie Katy.
- Ra... - nie dokończyłam, bo podniosła rękę żeby mnie uciszyć.
Z gabinetu Harry'ego dobiegały jakieś krzyki.
- Luke przyjechał. Malik kłóci się z nim już jakąś godzinę. - wyszeptała.
Jeszcze chwilę nasłuchiwałyśmy awantury,
- Słuchaj, potrzebujemy raportów. Akurat nagrywaliśmy i poszły bezpieczniki, Andy coś tam gadał że taśma nie chce przeskoczyć. - przypomniałam sobie.
- Jasne, już idę.
- Ja jeszcze muszę iść do Malik'a... - spojrzałam z obawą na ciemne drzwi.
- Powodzenia. - zaśmiała się.
Wzięłam głęboki wdech. Zapukałam do drzwi i momentalnie krzyki ustały.
Lekko je uchyliłam.
- Dzień dobry panie prezesie, mamy problemy techniczne i...
- Oczywiście, już idę. Pan i tak wychodził. - odparł Zayn zimnym tonem.
Wstał i sztywno wskazał drzwi Luke'owi.
W całym gabinecie jak zwykle pachniało papierosami, drogimi, męskimi perfumami i whisky.
Zayn siedział za biurkiem stukając nerwowo palcami w blat. Czarne włosy jak zwykle ułożone były do góry, lekki zarost podkreślał mu szczękę a brązowe oczy z błyskiem wpatrywały się bystro w siedzącego na przeciwko Luke'a. Ten drugi mimo posiwiałych włosów nadal wyglądał rześko i młodo. Nieco wyblakłe, zimno błękitne oczy spojrzały się na mnie przebiegle.
- A to jest ta suka Styles'a? - obrzucił mnie pogardliwym spojrzeniem. - Jak się nazywałaś dziecko? Abony? Avril?
- Nie nazywaj jej tak. Wypierdalaj stąd. - Zayn zacisnął zęby.
Gdy drzwi od wytwórni trzasnęły za nim z hukiem Malik odetchnął.
- Harry zaginął w akcji? - spytał gdy ruszyliśmy w kierunku studia.
- Nie mam pojęcia. - wzruszyłam ramionami.
- Znika akurat wtedy, kiedy jest najbardziej potrzebny. - cmoknął ustami.

Następne dwie godziny zleciały mi na przysłuchiwaniu się dyskusjom Zayn'a, Andy'ego i technicznego, i narzekaniom Taylor. Miałam ochotę wygarnąć jej, że słuchanie od nowa jej ryków mi też się nie uśmiecha.
- Dzień  dobry wszystkim! - Harry wparował do studia wnosząc ze sobą zapach wody kolońskiej.
Przeciąg który sam wywołał otworzeniem drzwi spowodował, że jego czarny, długi płaszcz rozwiał się ukazując bordową koszulę i grafitowy krawat. Włosy miał jak zwykle w nieładzie zaczesane do góry, a jego czarne lakierki jak zwykle były perfekcyjnie czyste. No i jak zwykle wyglądał perfekcyjnie... trochę się powtarzam. Przez moje ciało przebiegł dreszcz na wspomnienie tej nocy, że jeszcze kilka godzin temu leżałam pod nim, całkowicie nagim i tak samo perfekcyjnym jak w tej chwili.
- No no no, kto nas zaszczycił obecnością. - odparł Zayn podchodząc do niego. - Już kończymy. Sprzęt trzeba zresetować, no i jest problem, bo wszystkie nagrania się usunęły, a pani Swift jutro wyjeżdża i nie ma jak ich nagrać, tylko dzisiaj, ale za kilka godzin.
Harry złożył usta w dzióbek jakby nad czymś myślał, i w końcu powiedział:
- Ja mogę zająć się panią Swift, podczas gdy sprzęt będzie naprawiany.
Myślałam że wybuchnę, gdy usłyszałam jego spokojny, zachrypnięty głos.
Wstrętna, przebrzydła, tleniona małpa, i on...
Zayn chrząknął i spojrzał się na mnie. Dobrze go znał, wiedział, że to nie oznacza nic dobrego.
Utkwiłam wzrok w podłodze.
On nie robi nic złego. To tylko... on nic nie będzie z nią robił.
Taylor wstała i wyszli.
- Amelie możemy pogadać? - spytał Zayn po chwili. - nie ma co tutaj siedzieć.
Kiwnęłam głową.
Przy wejściu czuć było jeszcze perfumy Harry'ego.
- Jak wam się układa? No wiesz, z Harrym. - spytał.
- Dobrze...  - zawahałam się. - Ufam mu... że nic z nią...
- A może zrobilibyśmy tak, że wejdziesz do gabinetu zanieść niby te papiery, i przy okazji być sprawdziła.
Zmarszczyłam brwi.
- Ty i taka intryga? - zaśmiałam się.
- Lata spędzone ze Styles'em, największym chujem świata. - zażartował.
Uśmiechnęłam się.
- To jak? - spytał.
- Mogę iść...
Wręczył mi teczkę z papierami, ułożył tekst który mam powiedzieć i poszłam.
Zapukałam do drzwi od ich gabinetu, ale tak jak najciszej potrafiłam.
Harry siedział za biurkiem z rozpiętą lekko koszulą i rozluźnionym krawatem. Taylor zajmowała krzesło na przeciwko niego. Koszula to nie dowód, on zawsze tak robi...
- Dzień dobry panie prezesie, pan Malik kazał przekazać, że już wychodzi i że ma pan do podpisania - mówiąc to podeszłam pewnym krokiem do jego biurka i z trzaskiem położyłam plik dokumentów. - te papiery.
Spojrzał mi prosto w oczy. Nie mogłam go tym razem rozgryźć.
- Dziękuję, panno Evans. - odparł. - Czy pan Malik przekazał pani, co ma pani robić?
- Oczywiście, panie Styles. - ta rozmowa była coraz bardziej dziwna.
Zacisnął wargi.
- A powiedział też, że podstawą we wszystkim jest zaufanie?
Podniosłam brew.
Miałam wrażenie, że jego zielone czy przewiercają mnie na wylot.
- Czy mógłbym panią prosić na chwilę na słówko?
- Oczywiście. - odchrząknęłam.
- Zaraz wracam. - rzucił do Taylor i wyszedł.
Zatrzymał się dopiero w pomieszczeniu które służyło za szatnię, miejsce spotkań... wszystko.
- W co ty grasz? - spytał chwytając mnie za ramiona i opierając o ścianę.
Nasze usta dzieliły milimetry.
- To ja mogłabym zadać ci to pytanie. - wyszeptałam. Jego zapach, wygląd... to wszystko sprawiało że nogi mi miękły. I jeszcze to, co było w nocy...
- Nie ufasz mi, Ami. W chuj mi nie ufasz.
- Chciałam się upewnić.
- Świata poza tobą nie widzę, ale ty ciągle doszukujesz się jakiejś plamy.
Musnął moje usta.
Po chwili przerodziło się to w głęboki pocałunek.
___________________________________________________

Hej kochani!

Pod 29 rozdziałem było 8 komentarzy.

Można?

Można.

I tyle samo oczekuję tutaj.

Co najmniej  8 komentarzy żeby pojawił się nowy rozdział.

Wiem, że jest Was tu jeszcze więcej.

(tak, widzę że wyświetlasz ten rozdział, i dobrze wiem, że nie chce Ci się napisać jednego zdania podczas gdy ja piszę dla Ciebie 789 zdań )

Więc KAŻDEGO  kto przeczyta ten rozdział proszę o komentarz :)






15 komentarzy:

  1. Genialny rozdział ... Już nie mogę doczekać sie ... Next .. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham... czekam oczywiście na rozmowe Gemmy xd
    www.destiny-harrystylesff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Ooo boski :) czekam na next xd

    OdpowiedzUsuń
  4. /jeden z lepszych ff/ Cara

    OdpowiedzUsuń
  5. sama piszesz to ff? cyz tłumaczysz?
    bo jest genialne! jedno z lepszych jakie czytałam

    OdpowiedzUsuń
  6. Końcówka *__* Wiem,że jesteśmy lenie ale są wakacje i niektórzy na szybko czytają i nie komentują a potem zapominają wrócić ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no wiem wiem, ale jednak ten komentarz nawet najkrótszy mnie bardzo cieszy :) Dzięki za komentarz <3 xx

      Usuń
  7. Super! Mam nadzieję ze jednak firma nie upadnie, a ten idiota Luke, czy jak mu tam, da spokój harremu i zaynowi

    OdpowiedzUsuń
  8. 20 year-old Accountant III Phil Noddle, hailing from Schomberg enjoys watching movies like "Truman Show, The" and Horseback riding. Took a trip to Coffee Cultural Landscape of Colombia and drives a Grand Prix. Kliknij tutaj

    OdpowiedzUsuń