niedziela, 2 marca 2014

Rozdział 11

Pisząc słuchałam tego: <klik>  (zauważyłam, że poprzednio podobała się wam piosenka do rozdziału, więc teraz chyba będę ją podawać, jeśli będzie w ogóle jakaś pasować. Ta pasuje głównie do końcówki )

- Zostaw mnie, Zayn. - powiedziałem cicho wpatrując się tępo w okno.
- Nie, stary, co się z tobą dzieje? Dla czego taki jesteś? - w jego oczach widziałem zdziwienie, strach...
- Nie wiem. Nienawidzę jej. - powiedziałem, a moje serce zaczęło dziwnie kłuć. Kazała mi odejść, czuję się... taki pusty, wydrążony z uczuć, nie wiem już nic...
- Amelie? - znał dobrze odpowiedź, chciał się chyba upewnić. Od godziny bawił się w psychologa, jakby to miało pomóc. Jestem obłąkany, opętany, nie wiem co się ze mną dzieje.
                                                                        ,,Nie chcę cię widzieć, wyjdź"
Słowa wypowiedziane przez nią kilka dni temu bolały mnie z każdą minutą bardziej. Raniły doszczętnie, i pogrążały mnie w nienawiści do niej. Problem w tym, że czułem do niej coś jeszcze. Za cholerę nie wiem co. Coś mocnego, co wyniszcza mnie od środka. Zaburza moje życie, jednocześnie nadając mu jeden cel: być przy niej. Nienawidzę, i jednocześnie potrzebuję. Jak widać, mój los mści się na mnie.
- Do cholery, Zayn odwal się! Nie potrzebuję twoich rad, pomocy, wiem wszystko! - krzyknąłem nagle. Miałem dość. Dość wszystkiego.
- Wydaje mi się, że nie wiesz. - powiedział, ale przerwał widząc moje spojrzenie. - Chyba się pogubiłeś. Wiesz że ją kochasz?
Za wiele na moje rozszarpane nerwy. Kochać? Nigdy! Ja nikogo nie kocham, ja... sam już nie wiem.
Opadłem na fotel. Ukryłem twarz w dłoniach. Nigdy nie płakałem, nie kochałem, nie przejmowałem się niczym, ale chyba coś się zmienia.
- Co ja mam zrobić? - nie ukrywałem łez przed przyjacielem. Ten, choć mocno zdziwiony po prostu objął mnie ramieniem. Byłem bezradny i zagubiony jak nastolatek.
- Idź do niej. Przeproś... - wahał się. - Jedziemy do szpitala. Pogadasz z nią...
Nie miałem siły protestować. Pogadać, ale jak, skoro ona mnie nienawidzi? Ma mnie dość, i się nie dziwię. Byłem dupkiem.
Przecież ja nigdy nie kochałem! Jestem potwornie zagubiony.
- Zayn, kurwa, co ja mam jej powiedzieć? ,,Nazwałem cię dziwką, ale cię kocham, chociaż sam tego nie wiem"?
- Stary. - zaśmiał się pod nosem. - Sam musisz wiedzieć. Serce ci podpowie.
Pokręciłem głową.
- Ja zakochany? - uderzyłem się ręką w czoło. - tego jeszcze nie było.
Próbowałem pozytywnie się nastawić, uśmiechać, ale wychodziło mi to z marnym skutkiem.
Droga do szpitala, która normalnie zajmowała jakieś pół godziny dzisiaj wyjątkowo minęła za szybko. Korki były dla mnie za krótkie, a światła za szybko się zmieniały. Chciałem odwlec tą chwilę. Odwlec to, co musiałem powiedzieć. Jak idiota wmawiałem sobie, że ciągnie mnie do niej tylko chęć zdobycia.. Teraz musiałem przyznać się, że ją kocham, a ja jestem totalnym dupkiem. Nazwałem ją dziwką, i to jest chyba mój największy błąd w życiu.
- Harry! - z zamyślenia wyrwał mnie głos Zayn'a. Staliśmy pod drzwiami od sali Amelie. Moje serce prawie wyrywało mi się z piersi, a oddech był krótki i niespokojny.
- Zayn ja nie dam rady! - jęknąłem rozpaczliwym głosem.
Przyjaciel w odpowiedzi po prostu zapukał w drzwi i wepchnął mnie do środka.
Zdziwienie na twarzy Amelie było bardzo widoczne. Wyglądała lepiej niż kilka dni temu.
Jej ciemne włosy spoczywały na poduszce wokół jej idealnej twarzy. Teraz widziałem, jak bardzo jest piękna...
Stałem nieruchomo, czekając aż zdarzy się cud. ,,Tylko jaki cud idioto? Sama nie rzuci ci się na szyję"
- Mówiłam, żebyś nie przychodził. - jej cichy głos przerwał ciszę.
- Tak, ale ja.... - zacząłem nerwowo dreptać w miejscu. - jaaa....
Skrzywiłem się. Nie powiem jej tego. Nie umiem!
- Chcesz znowu nazwać mnie dziwką? Wykorzystać znowu pieprzoną umowę? Znowu mnie pognębić? - zaczęła wyliczać każdy mój błąd, który popełniłem wcześniej. Wcześniej myślałem, że to niewinna zabawa uczuciami. Teraz widzę tego ogromne konsekwencje.
- Nie! - musiałem to przerwać. - Nie, ja... przyszedłem żeby.... żeby powiedzieć ci....spytać się jak się czujesz!
Wydusiłem w ostatniej chwili. ,,Brawo Styles. Odwaga godna pozazdroszczenia!" Moje wredne ja nie pomagało.
- Czułam się lepiej, gdy ciebie tu nie było. - podniosła wzrok na mnie. Widziałem, że jej oczy niebezpiecznie się błyszczą. Nie może płakać przeze mnie! ,,I tak już płakała" - Harry, czego ty ode mnie chcesz? - spytała już spokojniej.
Nienawidzę siebie. Nie umiem wyjawić jej prawdy. Jestem niezrównoważonym psychicznie wariatem.
Usiadłem na jakimś skrzypiącym krześle stojącym w kącie.
Westchnąłem spuszczając wzrok na podłogę.
- Jak bardzo mnie nienawidzisz? - spytałem cicho.
Nerwowo przygryzała wargę i obmyślała odpowiedź.
- Harry... - zaczęła powoli. Bałem się na nią spojrzeć.
- Mówisz do mnie po imieniu. Postęp. - próbowałem się uśmiechnąć, ale chyba mi to nie wyszło.
I w tym momencie nasze spojrzenia się spotkały. Czułem się jak w niebie, a moje wszystkie problemy jakby na chwilę uleciały.
- Muszę ci coś powiedzieć. Coś bardzo ważnego. I... wiesz jaki ja jestem. Gruboskórny, bezuczuciowy.. - zacząłem wyliczać, a na jej twarzy pojawił się najpiękniejszy uśmiech pod słońcem. - Proszę Cię, wysłuchaj mnie. Jak skończę, będziesz mogła mnie wywalić ze swojego życia, potraktować jak śmieć, bo chyba na to zasługuję. Na początku chciałem cię tylko przelecieć. Wiem, byłem chamski. Potem coś mnie do ciebie zaczęło ciągnąć, ale tłumaczyłem to sobie tylko tym, że chcę cię zdobyć. Nieświadomie raniłem ciebie i mnie. Teraz coś chyba się zmieniło. Tutaj zaczyna się problem, bo... ja nie wiem, jak mam ci powiedzieć to co bardzo bym chciał, a chciałbym żeby to było piękne tak bardzo jakbym chciał, bo chciałbym.... - ,,Na pewno cię zrozumie, głupku" Język mi się plątał, a mózg chyba nie pracował. Ręce mi się trzęsły, przegryzałem wargę do krwi, czochrałem włosy. Ona spokojnie czekała. Nie ruszała się, nie wyrażała nic. Wstałem, i głośno westchnąłem.
- Może w tej chwili burzę romantyczną scenę, ale sam tego nie mogę powiedzieć. Zayn! - wydarłem się i otworzyłem drzwi.
Przyjaciel zdziwiony podszedł do mnie.
- Cześć, Amelie! - przywitał się, a potem zaczął się śmiać. Dusić ze śmiechu, jak kto woli.
- Mogę się w końcu dowiedzieć, o co ci chodzi Harry? - spytała rozbawiona i zdezorientowana dziewczyna.
- Ty... - Zayn chciał coś powiedzieć, ale napad śmiechu nasilił mu się jeszcze bardziej. Oparł się o ścianę i chwycił za brzuch. Wszyscy patrzyli na niego jak na idiotę. - widzisz Amelie, Harry tak jakby ma problemy z wyrażaniem uczuć. On cię kocha. A teraz lecę, i radź sobie sam idioto, bo nie będę się za ciebie w przyszłości oświadczał! - wybiegł trzaskając drzwiami.
Zapadła cisza. Bałem się na nią spojrzeć, bałem się cokolwiek powiedzieć. Życie jest popieprzone.
,,To się nazywa być mężczyzną! Czekać aż kobieta pierwsza się odezwie. Mięczak!" Rozdwojenie jaźni powróciło, a razem z nim nasilenie problemów sercowych.
- Amelie, ja wiem że jestem jaki jestem, więc jeśli mnie wyrzucisz to... - godzić się na to, by ze mną skończyła? Przez te kilka minut zrozumiałem, że kocham ją do szaleństwa, bo gdy starałem się zrozumieć miłość oszalałem.
- Ty mnie kochasz? - jej wargi się trzęsły, jakby miała się rozpłakać.
Ona mnie nie kocha. Waha się. Ja to widzę. Niepotrzebnie robiłem z siebie idiotę. Przejdzie mi szybko, i nie będzie problemu.
- Przepraszam. Wiedziałem, że to głupie. Zapomnijmy o tym. - powiedziałem próbując powstrzymać łzy i wielką gulę w gardle. Wybiegłem z sali, nie zwracając uwagi na Zayn'a. Zbłaźniłem się. Teraz będę jeszcze większym idiotą w jej oczach. Mam dość. Tak cholernie chciałbym, żeby ona coś powiedziała.                                      Żeby stwierdziła, że mnie kocha....
                                                                            .... ale mnie nie da się kochać.
 Say something, I'm giving up on you.
I'll be the one, if you want me to.
Anywhere, I would've followed you.
Say something, I'm giving up on you.
________________________________________________________
 Tak oto kończymy ten burzliwy rozdział. Cytat z piosenki którą podałam na początku rozdziału. 
Rozdział miał być wczoraj, ale nie mogłam go wstawić bo nie miałam nagle internetu. Przepraszam.

Zostaw komentarz :)


 

6 komentarzy:

  1. teraz martwię się o Hazzę, żeby jakiegoś głupstwa nie zrobił ;c

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak jak koleżanka na górze....zaczynam się bać o Hazzę! Mam nadzieję że nic sb nie zrobi..... Wiem że ona go kocha pytaniem czy on ją kocha. Chciała się upewnić! Hazz Ona cię kocha idioto!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam sie z little white lies boje sie o haze. Dzieki za rozdzial

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział świetny,szkoda że szybko się kończy...albo to ja za szybko go czytam...Ale jak sobie wyobraziłam Zayna co dostał normalnie napadu śmiechu z byle powodu to w mojej wyobraźni śmiał się jak idiota xD
    Dobra,co ja piszę.
    Rozdział świetny,czekam na kolejny.Dzięki za informowanie mnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie fajnie że się rozpisujesz :D A co do Zayn'a, to ja też się śmiałam jak sobie to wyobrażałam xd Dziękuję za komentarz xx

      Usuń
  5. Ja nie dodałam komentarza ? to dziwne :/ myślałam, że tak :[ przepraszam przepraszam przepraszam!! <3 to się więcej nie powtórzy :* wybacz :'( rozdział cudowny jak zwykle <3 Nie będę się rozpisywać, może przy kolejnym <3 Obiecuję, że następny rozdział będzie z długim komciem <3 Kocham tego bloga <3

    OdpowiedzUsuń