piątek, 7 marca 2014

Rozdział 13

Cieszyłam się po raz pierwszy, że Louis wyjechał na kilka dni do Manchesteru. To, że tam mieszka Eleanor czasem się przydaje. Nie musiałam się mu tłumaczyć, dla czego płaczę. Mam dosyć Harry'ego, i jego popieprzonych humorków. Przez to wszystko w głowie pojawiła mi się myśl, że to wyznanie miłości mi się śniło, i tak na prawdę nic się nie zdarzyło...
Dzisiaj jest jakaś konferencja, na której wszyscy z wytwórni muszą być. Cały dzień w pracy.
Rutynowo przywitałam się z Katy, posłałam nienawistne a zarazem stęsknione spojrzenie ku drzwiom od JEGO gabinetu, i podążyłam długim korytarzem do studia. Wszystko było normalne, dopóki nie weszłam do pomieszczenia. Andy kręcił się przy konsoli przygotowując mikrofon. Mój wzrok powędrował jednak na drugą sylwetkę majstrującą przy przyciskach. Wysoki, dobrze zbudowany, w idealnej, grafitowej koszuli i obcisłych, czarnych spodniach. Harry.
- Hej Amelie! - przywitał mnie uśmiechem Andy. Styles nie odwrócił się, tylko wyjąkał ciche ,,dzień dobry".
Zdjęłam płaszcz, i dalej nie wiedziałam co robić. Czułam się nieswojo, gdy był tu Harry. Na szczęście uratował mnie Andy.
- Dzisiaj nagrywamy płytę The Wanted. Mnie wyjątkowo zastąpi pan Styles, bo muszę przygotować nagłośnienie na dzisiejszą konferencję. - uśmiechnął się.

Perspektywa pracy z samym Harry'm była dla mnie przerażająca, do póki nie przybył zespół. Zdawali się nie lubić ze Stylesem, chociaż starali się to ukryć. Jak dla mnie, byli sympatyczni. Zwłaszcza Jay. Na lunchu idealnie mi się z nim gadało, i o dziwo nie myślałam o moim szefie. Siva i Max rozśmieszali mnie tak, że nie mogłam jeść. Niestety wszystko się kiedyś kończy. Chłopcy wyszli, a ja wróciłam do studia, żeby obrobić nagrane wcześniej piosenki ze Styles'em.
- Masz zamiar nadal się tak zachowywać? - spytał Harry przerywając ciszę która panowała już od kilkunastu minut.
- Jak? - spytałam, powstrzymując się od przywalenia mu w twarz. On robi te wszystkie świństwa, ale to ja zachowuję się źle?!
- Jakbyś była obrażona na cały świat. - powiedział spokojnie. Jego palce krążyły po przyciskach.
- Ty tak na poważnie? - zaśmiałam się nie dowierzając.
- Cholera, o co ci znowu chodzi? - przygryzł wargę.
Miała ochotę się rozpłakać. Zacisnęłam wargi.
- Myślałam, że nie można być większym chujem. - powiedziałam, gdy udało mi się powstrzymać od płaczu. - Wiesz o co mi chodzi? Że mnie wykorzystywałeś, potem przepraszałeś, nazwałeś mnie dziwką, prawie pozbawiłeś życia, a potem....
Nie wytrzymałam. Łzy same poleciały.
- A potem powiedziałeś, że mnie kochasz. Tylko że w czasie kiedy ja dochodziłam do zdrowia, ty pieprzyłeś się z kochankami, i jak wróciłam do pracy traktowałeś mnie jak kogoś, kogo w ogóle nie znasz!
Był tak cholernie idealny! Jak ktoś taki może być w rzeczywistości takim niepoprawnym chujem?!
Jego zdziwienie rosło. A może rzeczywiście to tylko mi się śniło? Może nic takiego nie było? Harry przecież nie umie kochać...
- Zapomnijmy o tym. Zwalniam się. - wyszeptałam, a po moich policzkach poleciało więcej łez. Nie mogę tak dłużej. Muszę wyjechać, zapomnieć, zostawić to wszystko w cholerę...
- Nie! Zaczekaj! - odezwał się po raz pierwszy od kilku minut. Jego oczy błyszczały a usta zaciśnięte były w jedną linię.
- Nie mam już siły. - odparłam i nadusiłam klamkę. W ostatniej chwili poczułam, jak jego dłoń chwyta mój nadgarstek.  Życie to jakaś cholerna ironia losu.
Oddychał niespokojnie. Zaciskał oczy, jakby mocno cierpiał. Jego usta wciąż drgały, jakby chciał coś powiedzieć, ale nie mógł. Tak było przez długi czas.
- Amelie... - pokręcił głową. - ja nie umiem...
Teraz to ja byłam zdezorientowana. Wyglądał, jakby w środku toczył jakąś bitwę z samym sobą.
- Do widzenia, panie Styles. - znów pokierowałam się do drzwi.
- Nie! Proszę cię, błagam, nie! Boże, jakim ja jestem idiotą! - niespokojnie krążył po studiu. - Wiele chciałbym ci powiedzieć, wytłumaczyć... jestem chujem, wiem. I... to wszystko... te kochanki, formalność... to wszystko dla tego że....
Ręce mu się trzęsły.
- Harry! - usłyszeliśmy krzyk od strony drzwi.
- Dylan? - wychrypiał zaskoczony Styles podbiegając do brata. Sama stałam z tyłu, zbita z tropu, rozpłakana. Mój szef też nie był w lepszym stanie. Nadal roztrzęsiony, z pojedynczymi łzami na policzkach.
- Co ty tu robisz? - spytał mocno go przytulając. Chłopiec wyglądał na wystraszonego i był cały zdyszany.
- Do nas... do domu przyszła jakaś blondynka.... i ona ... ona powiedziała, że jest z tobą w ciąży, i że... - zaczął, ale Harry mu przerwał.
- Co do cholery? Jaka blondynka? Jak się nazywa? To Taylor? - spytał wściekły Styles.
- Nie wiem! Ale Taylor to nie była, bo ją znam,  tata wpadł w szał, i krzyczał że zniszczysz reputację, a potem... uderzył mamę i...
Skamieniałam. Po prostu nie mogłam stąd wybiec, chociaż bardzo chciałam. Za dużo jak dla mnie.
Harry wziął chłopca na ręce, i obrócił się w moją stronę.
Widział moją reakcję, i był jakby wystraszony.
- Amelie przyrzekam ci, że to nie prawda, ja...ja cię kocham, tak... jesteś dla mnie jedyna, a wszystkie inne... inne to błędy! - krzyknął i wybiegł. Przez chwilę słyszałam, jak biegnie po korytarzu i trzaska drzwiami od wytwórni.

Harry' s pov.
Jestem pewien, że to nie moje dziecko. Od dłuższego czasu spotykałem się tylko z Taylor, żeby zapomnieć o Amelie, co z resztą mi się nie udawało. Swift jest teraz w Ameryce, i to nie możliwe, żeby zaszła w ciążę, bo ona nie może mieć dzieci.
Spojrzałem na przestraszonego Dylana. Widział to, czego nie powinien. Teraz będę sobie wyrzucał, że zostawiłem go w tamtym domu. Ojciec uderzył mamę. Zabiję gnoja, zabiję! Od dawna nie był już moim ojcem, tylko człowiekiem, który spowodował wszystkie moje problemy.
Nie chciałem wychodzić od Amelie, ale muszę jechać do mamy...
- Jesteście wreszcie razem z Amelie? - spytał nagle Dylan.
- Nie. - starałem się być twardy.
- Przecież powiedziałeś, że ją kochasz. - mały był chyba bardziej sprytny niż myślałem. - A jak ludzie się kochają, to są razem, nie?
- Dylan, ale to nie jest tak łatwe. Amelie mnie nie kocha. - ostatnie zdanie przeszło mi przez gardło bardzo ciężko.
- Przeszkodziłem wam? - spytał.
- Nie, w takich sprawach zawsze możesz przyjść. Z resztą w każdej nawet najmniejszej sprawie możesz na mnie liczyć. - poczułem jeszcze większą chęć opieki nad nim. - Chcesz zamieszkać u mnie?
- Tata nie pozwoli... - odparł cicho wpatrując się w szybę. Kątem oka widziałem, że jest smutny.
- Ojcem się nie przejmuj. Nie pozwolę, żeby tobie też zniszczył życie. - powiedziałem, w głowie znowu mając obraz moich marzeń. Kochałem muzykę i śpiew. Chciałem śpiewać, bo byłem szczęśliwy gdy to robiłem. Cóż, ojciec nie pozwolił...
- Przepraszam...
- Za co?
- Za to, że nic nie zrobiłem jak chciałeś iść do X-Factora...
- Dylan, miałeś wtedy roczek, co miałeś zrobić? Nie obwiniaj się. - zaśmiałem się.
Byłem zmęczony. Dodatkowo stresowałem się przed zobaczeniem reakcji Amelie na moje słowa. Cały czas miałem ją w głowie. Kocham ją, cholera, kocham tak mocno...

Po krótkiej wizycie w moim rodzinnym domu, która zakończyła się bójką między mną a ojcem. Zabrałem mamę i Dylana do siebie, zostawiłem ich w domu i pognałem na konferencję. Towarzyszył mi cały czas stres. Koszmarny strach o to, czy Amelie się ode mnie nie odwróci.
Lekko roztrzęsiony wkroczyłem do wytwórni, i od razu pokierowałem się do sekretarki.
- Jest panna Evans? - spytałem omdlewającej blondynki. Nadal śmieszyła mnie reakcja kobiet na mój widok. Nie wszystkie tak reagowały, bo jedna, jedyna w swoim rodzaju była oczywiście Amelie. ,,Po prostu zawsze zjada cię wzrokiem." Rozdwojenie jaźni powraca? Dopisywał mi wyjątkowo dobry humor.
- Tak. Powinna być w studiu, a jeśli nie, to w sali konferencyjnej. - odparła poprawiając włosy. Rozbawiło mnie to, jak dyskretnie rozpina 2 guziki od koszuli odsłaniając biust.
- Dziękuję. - odpowiedziałem nie zwracając uwagi na jej podrywy. Teraz interesowała mnie tylko pewna brunetka. Odruchowo, trochę jak kobieta poprawiłem koszulę i odgarnąłem włosy. Nacisnąłem klamkę.

Amelie's pov.
Odwróciłam się spodziewając się zobaczyć Andy'ego który miał przynieść demo piosenek, ale zobaczyłam kogoś innego. Kogoś, kogo bałam się spotkać...
Musiał się przebrać, bo grafitową koszulę zastąpiła bordowa, która dodawała mu tylko seksowności. Całości uzupełniał czarny płaszcz.  Zarysowana szczęka odznaczała się na linii szyi, zielone oczy błyszczały a loki jak zwykle były w nieładzie. Był taki idealny...
Wróciłam do swojej pracy. Chciałam skończyć obrabiać cały album przed konferencją.
- Kochasz mnie? - spytał cicho. Zadał pytanie, na które ja nie znałam odpowiedzi.
__________________________________________________________________________
Tadaaaaaaaa! xd
Siedziałam nad tym rozdziałem cały dzień. Jest dość długi więc myślę że was zadowoli :)

Zostaw komentarz :)



4 komentarze:

  1. W takim fragmencie urywasz? To nie sprawiedliwe! Szybciutko proszę o następny xxx

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie, jak można przerwać w tak znakomitym momencie?!:) ale ja i tak znam odpowiedź i ona pewnie powie, że go nie kocha:( (albo ucieknie, ale mało prawdopodobne) :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla czego tak pesymistycznie się nastawiasz? xd Nie mówię, że powie że go kocha, bo nie musi tak być, nie zdradzę wam tego, ale w końcu kiedyś muszę im dać szansę xd

      Usuń
  3. O ja!!! Dlaczego w takim momencie!!! Czy ona naprawdę jest w ciąży ? Dlaczego ten ojciec to taki chuj ( przepraszam za wyrażenia) Masakra ! czy Dylan zamieszka z Harrym? Amelia go kocha ? co będzie dalej ? Nie mogę się doczekać <3 kolejnego rozdziału :* mega a co z matką ? czy ona się rozwiedzie ze swoim mężem ? Mam mnóstwo pytań ! ale nie mogę wytrzymać co dalej <3

    OdpowiedzUsuń