Avril Lavigne - When you're gone ( słuchałam cały czas w podróży, jak padał deszcz. Zrozumiesz, jak przeczytasz rozdział i notkę :)
- Jak ty to sobie wyobrażasz? - spytała po czym wróciła do sączenia zimnej już kawy.
Nie mogłem się wysłowić. Byłem jakby w pułapce własnych uczuć. Onieśmielała mnie nawet każdą drobną rzeczą, którą wykonywała. Gdy odgarniała loki opadające jej na twarz przy pochylaniu się. Gdy jej rzęsy przez chwilę stykały się z policzkami by za chwilę odsłonić hipnotyzujące oczy. Gdy oblizywała idealnie różowe wargi. Gdy po prostu stukała w zdenerwowaniu paznokciami o blat. Wszystkie te czynności wywoływały u mnie dreszcze. Nie wiem kiedy tak owinęła mnie sobie w okół palca. Nie mam pojęcia kiedy pokonała moją twardą skorupę zewnętrzną, chroniącą przed całym światem i ludźmi. Ona tak po prostu z każdym dniem uzależniała bardziej, i chociaż chciałbym uciec gdzieś daleko, żeby zapomnieć - nie mogłem. Działała jak narkotyk. Na początku była tylko zabawą, ale niekontrolowana przerodziła się w nałóg, z którego nie można się wydostać.
- Harry?
Wzdrygnąłem się na dźwięk swojego imienia. Znów nerwowo uderzała paznokciami w kubek, przygryzając wargę. Dreszcze przebiegły przez moje ciało. Tak nie może być.
Odchrząknąłem prostując się na niewygodnym krześle.
- Amelie, ja już dłużej nie mogę. Muszę wiedzieć, czy ty coś do mnie czujesz. Teraz. - moja stanowcza strona wraca.
- Harry nawet jeśli, nie mogę ci zaufać... nie umiem... - teraz bała się nawet na mnie spojrzeć.
- Dla czego to wszystko musi być takie popierdolone... - mruknąłem przeczesując włosy.
- A może najlepiej byłoby gdybyśmy zapomnieli.... - widziałem, że gubiła się we własnych słowach. - Wrócili do ,,szef" i ,,pracownica"....
Pokręciłem głową.
- Nie umiem tak.
- Harry ja też nie! Z jakiegoś powodu nie mogę się od ciebie odciągnąć, mimo że najchętniej chciałabym ci dać w ryj i wyjechać! - powstrzymywała się przed krzykiem, bo byliśmy w restauracji, ale jej ton był ostrzegawczy.
- Ja już tak próbowałem. Wiesz dla czego gdy wróciłaś do pracy po wypadku mówiłem do ciebie ,,pani"? Bo chciałem zapomnieć, tylko coś mi się kurwa nie udało... - warknąłem nerwowo strzępiąc serwetkę.
Powtarzanie pytania CO STAŁO SIĘ Z MOIM ŻYCIEM było bez sensu. Nie wiem już nic, chciałem się zabawić, a teraz tkwimy tutaj i nie wiemy co zrobić, pogubieni w uczuciach...
- Wyjedźmy. Osobno. Na jakiś czas. Nie powiedziałbyś mi, gdzie wyjeżdżasz, a ja nie powiedziałabym tobie, może to...
- Amelie dla czego nie możemy być razem? - jęknąłem przerażony odkrywając, że mam wilgotne oczy.
- Harry byłeś chujem. Nie wierzę w przemiany... kiedyś przejechałam się na swojej naiwności, i nie powtórzę tego błędu.
Najbardziej raniące słowa. ,,Nie wierzę w przemiany"...
- Ja się nie zmieniam. Nadal jestem chujem, tylko nie dla ciebie. Dla świata, rozumiesz? To się nigdy nie zmieni. - odparłem cicho.
- Postaw się w mojej sytuacji. - powiedziała cicho. - daj mi chociaż trochę czasu, może...
- Nie! - przerwałem. - Jeśli się zastanawiasz, prosisz o czas, to... czy ty w ogóle mnie kochasz?
- Harry nie znasz mojej przeszłości. - westchnęła. - Nie wiesz, co przeszłam. Boję się miłości i tych wszystkich pieprzonych uczuć!
Powietrze zgęstniało. Atmosfera była strasznie napięta. Ja miotałem się w środku w tych wszystkich wahaniach i walkach z samym sobą.
Cisza. Rozrywająca cisza.
- Trochę czasu... miesiąc... żebym wiedziała, że mnie nie zdradzisz, nie zostawisz... - powiedziała ledwo słyszalnie, jakby bała się mojej reakcji.
- I co? I przez miesiąc jak mam cię traktować? - spytałem próbując opanować swój gniew.
Zamiast odpowiedzi zobaczyłem tylko jak podrywa się z krzesła i wybiega z restauracji. Nie myśląc wiele podążyłem za nią.
- Amelie! - krzyknąłem za dziewczyną.
- Harry ja nie wiem... - jęknęła cicho siadając na ławce. - Chciałabym być z tobą, ale...
- Więc bądź! - pochyliłem się nad nią i delikatnie oblizałem jej dolną wargę. Lekko rozchyliła usta, co pozwoliło mojemu językowi zadziałać mocniej, namiętniej. Tak bardzo jej pragnąłem, potrzebowałem...
Smak jej ust w połączeniu ze słonymi łzami które wciąż leciały z jej oczu był w tej chwili czymś cudownym, czymś czego szukałem od dawna. Nieśmiało poruszała wargami, jakby czegoś się obawiała.
Zatraciliśmy się aż nadto w tym, co działo się między nami. Od dawna wykańczaliśmy się wzajemnie swoimi obawami i wahaniami, ale teraz wszystko było jasne. Jasne, że jakimś dziwnym trafem nawzajem jesteśmy sobie potrzebni.
- Harry... - wyszeptała przerywając pocałunek.
- Cii... - powiedziałem i znów delikatnie musnąłem jej wargi.
- Zaraz zacznie padać. - powiedziała cicho.
- Mogłabyś nie psuć chociaż tej chwili? - tym razem jeszcze mocniej i intensywniej ją pocałowałem.
Nim się spostrzegłem poczułem na skórze co raz więcej kropelek wody. Spojrzałem w niebo.
- Na prawdę teraz? Nie można kurwa za godzinę, dwie, nie teraz! - krzyknąłem gdy ,,deszczyk" przerodził się w ulewę.
Amelie zaczęła się śmiać. Zdziwiony spojrzałem na dziewczynę która wstała z ławki i wyciągnęła do góry ręce. Jej włosy były już całkowicie mokre, tak samo jak jej ubrania.
- Może to i dobrze? - uśmiechnęła się i delikatnie cmoknęła mnie w nos.
Zaskoczony tym gestem uśmiechnąłem się.
- Co dobrego jest w deszczu?
- Nastaw się na to inaczej. Ma wady ale są przecież zalety. - mówiąc to wzięła głęboki wdech. - czujesz?
- Spaliny? - zaśmiałem się. Byliśmy w środku Londynu, więc jasne było, że tylko to unosiło się w powietrzu.
Obdarzyła mnie krytycznym spojrzeniem.
- Spróbuj się wczuć, to nie jest deszcz, tylko... lepszy deszcz - zaśmiała się.
- Czekaj... czuję coś innego.... - z radością obserwowałem jej uśmiech. - Powietrze... nie, jednak wciąż spaliny.
- Musisz doszukać się w tym czegoś innego, takiego niezwykłego. - oddaliła się trochę. - Musisz dać szansę tej swojej wrażliwszej stronie.
- Dobrze. - podszedłem do niej. - w takim razie dam jej szansę jeśli ty dasz ją nam. Niech miłość będzie jak ten deszcz, bo widzę że go uwielbiasz... i w nim dopatrujesz się rzeczy wyjątkowych.
Nie chciałem myśleć o tym, jak bardzo oszalałem. Stałem przemoczony w ulewie czekając na jakikolwiek dowód uczuć.
Była inna. Jakby radosna...
Odwróciła się.
- Nie chcę, żeby nasza miłość była jak deszcz. On przestaje padać. - na jej słowa zjechałem rękoma na jej uda.
- To w takim razie coś, co jest wieczne.
- Nic nie jest wieczne.
- Masz rację. Więc niech po prostu będzie do śmierci. - właściwie rzuciłem się na jej usta.
________________________________________________________________________
Ten rozdział do specjalnych nie należał, ale będą lepsze :(
Przepraszam, że was zawiodłam.
Musiałam nagle wyjechać na drugi koniec Polski.
Mam nadzieję że zrozumiecie
Ja wszystko zrozumiem :)
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału,to jest mega =]
Najlepszy tekst Harry'ego:
"Na prawdę teraz? Nie można kurwa za godzinę, dwie, nie teraz!"
Rozwaliło mnie to ;D
hahaah dziękuję <3 Bałam się, że po tej przerwie już tu nie wrócicie, ale jednak jesteście, jejku, ulżyło mi :D
Usuń"Na początku była tylko zabawą, ale niekontrolowana przerodziła się w nałóg, z którego nie można się wydostać." tak pięknie to zdanie złożyłaś, że nie wiem, ale tak mi spodobało. Piszesz naprawdę wspaniale:) (jednak zajrzenie tutaj jeszcze raz okazało się fantastyczną niespodzianką:) muszę od dziś zacząć słuchać swojej intuicji)
OdpowiedzUsuńDziękuję, ten komentarz mnie tak podbudował, że już nawet nie przejmuję się jutrzejszym testem z matmy <3 Jeszcze raz dziękuję, to tak strasznie dużo dla mnie znaczy xx
UsuńJak słodko! Lubię takie rozdziały :)
OdpowiedzUsuńGE-GE-GE-GE-GE-GE-GE-GE-GE-GE-GE-GE-GE-GE-GE-GE-GE-GE-GE-GE-GE-GE-GE-GE-GE-GE-GE-GE-GE-GE-GE-GE-GE-GE-GE-GE-GE-GE-GE-GE-GE-GE-GE-GE-GE-GE-GE-GE-GE-GE-GE-GE-GE-GE-GE-GE-GE-GE-GENIALNE!!!!!!! Serio EXTRA rozdział Te ich texty mnie rozwalają <3
OdpowiedzUsuńo boże
OdpowiedzUsuń"- Nie chcę, żeby nasza miłość była jak deszcz. On przestaje padać. - na jej słowa zjechałem rękoma na jej uda.
- To w takim razie coś, co jest wieczne.
- Nic nie jest wieczne.
- Masz rację. Więc niech po prostu będzie do śmierci"
cudowne
kocham ten rozdział