czwartek, 17 kwietnia 2014

Rozdział 20

- To wy jesteście już razem? - spytał nagle Dylan przerywając ciszę panującą w samochodzie.
- Tak. - powiedziałem szybko zanim Amelie zdążyła namieszać swoimi wahaniami co do całej tej sprawy. Miałem ważniejsze problemy w tej chwili niż zapewnianie jej po raz tysięczny, że jest jedyna. ,,Sam dobrze wiesz, że nie jest" Oczywiście że jest. Jedyna, którą kocham. Tamte są tylko do seksu, i z nimi zerwę kontakt. Nigdy nie potrafiłem dochować wierności jednej kobiecie, ale Amelie kocham na prawdę, i to że czasem mogę... zboczyć ze ścieżki, to nie dla tego że się nie staram albo Ami dla mnie już zniknęła - ja po prostu taki jestem. Czasem nad sobą nie panuję, mam nerwicę i jestem pełen wad. Amelie poznała je wszystkie. Sama pisała się na ten związek i wie, że może być ciężko.
Mi też nie jest łatwo na przykład z powodu mojej chorobliwej zazdrości, bo ciągle mam wrażenie że faceci się ślinią na jej widok...
A teraz jeszcze ta pieprzona firma. Nigdy, przenigdy nie chciałem jej w spadku. Nie w wieku 19 lat. Może gdybym był już jakimś podstarzałym facetem z żoną i dziećmi, ustatkowanym i spokojnym...
Może w tej chwili byłbym na jakiejś arenie i śpiewał ułożone przez siebie piosenki, które teraz zalegają u mnie w komodzie na strychu? Pamiętam tamten dzień jak wczoraj. Siedziałem na łóżku z gitarą pisząc jakąś pełną optymizmu piosenkę, i przygotowywałem się do rozmowy z ojcem o X-Factorze. Wiedziałem, że jest zaborczy i ma co do mnie inne plany, ale nie spodziewałem się po nim tego, że się nie zgodzi...
Wróciłem do pokoju i nie wychodziłem z niego przez kilka dni, tylko usiadłem przed pianinem i grałem. Pisałem piosenkę o niespełnionych marzeniach ( jak każdy nastolatek musiałem trochę dramatyzować) i gdy ją skończyłem wpakowałem do kartonu wypchanego moimi tekstami. Od tamtej pory nie dotknąłem żadnego instrumentu i nie zaśpiewałem ani słowa. Do ojca odzywałem się kiedy było to już bardzo konieczne, ale zawsze tonem zimnym i bez uczuć.
-HARRY?! - usłyszałem krzyk Amelie zmieszany ze śmiechem mojego brata.
Potrząsnąłem głową tak, że włosy opadły mi na twarz.
Staliśmy przed wytwórnią. Kiedy ja tam dojechałem? Ostatnio zmieniam się w robota...
Wysiadłem z auta i podbiegłem do przeciwnych drzwi Amelie żeby je otworzyć. Podziękowała uśmiechem i chwyciłem ją za rękę. Cały stres jakby ze mnie uleciał gdy to zrobiłem.
- A ja?! - usłyszałem oburzonego Dylana.
- Tobie też mam drzwi otwierać panienko? - zaśmiałem się. - Tak się robi kobietom, chyba że...
Nie musiałem kończyć bo brat sam wyskoczył z samochodu.
Powoli skierowałem się w stronę owiniętych taśmą policyjną drzwi. Ścisnęło mi się serce gdy zobaczyłem to całe zamieszanie w środku. Pełno policji, pracownicy którzy wyglądali jakby przed chwilą wstali z łóżek  i chyba rzeczywiście tak było, papiery leżące wszędzie i ogólne zamieszanie.
- Styles, nareszcie! - krzyknął Malik stojący w drzwiach naszego gabinetu.
Podszedł do mnie a razem z nim jakiś policjant.
- Witam pana. Podkomisarz Johnson. - przedstawił się. - Mógłbym zadać kilka pytań?
- Oczywiście. - odparłem ściskając mocniej rękę Amelie gdy poczułem że chce odejść. - Dużo zniknęło?
-  Obecnie przeszukujemy wszystko. Jakie alarmy państwo zastosowali? Czym otwiera się drzwi do pomieszczeń? I przede wszystkim przydałyby się nazwiska ochroniarzy którzy dziś w nocy pilnowali firmy...
- To powinno być gdzieś w papierach... A drzwi otwiera się za pomocą czujników na kartach.- dłoń Amelie znów próbowała mi się wyślizgnąć. Wiem że może nie czuje się w tej sytuacji zbyt komfortowo, ale musi tu być ze mną.
- To może ja poszukam poszczególnych dokumentów, a ty Harry przeszukaj pomieszczenia. - odparł Zayn widząc że nie mam głowy do dokumentów, posyłając mi spojrzenie typu ,,Musimy później pogadać".
- W takim razie porozmawiam z panem później. Tylko jeszcze jedno pytanie, gdzie zazwyczaj zostawiają państwo te karty? - odparł policjant poprawiając sobie czapkę.
- Pracownicy zostawiają je u kierowników poszczególnych działów, a oni przynoszą je do jednego pomieszczenia obok recepcji. - odpowiedziałem.
- A czy pańska karta do gabinetu także zostałam tam wczoraj zaniesiona? - spytał.
- Nie...  Wczoraj miałem więcej pracy i... - odchrząknąłem. Pracy? Jeśli moja praca polegałaby na całowaniu się z Ami, to mógłbym brać nadgodziny. - zostałem dłużej w gabinecie i kartę zostawiłem sprzątaczkom.
Pokręcił głową i mruknął ,,Na tą chwilę dziękuję" i zniknął z Zayn'em w naszym gabinecie.
- To może ja wyjdę gdzieś z Dylanem... - odparła cicho Amelie ale przerwał jej krzyk któregoś z policjantów.
- Łapać go! To włamywacz!
Zobaczyłem rozpędzonego człowieka na końcu korytarzu. Miał czarną kominiarkę, więc nie widziałem jego twarzy, ale czułem że jest wyraźnie zdesperowany.
Zanim się obejrzałem był już przy nas, rozpychał się łokciami przez tłum pracowników i policjantów i nagle chwycił w biegu Amelie za ramię tak że jęknęła i chcąc nie chcąc poleciała w jego stronę.
Rozległ się krzyk policji.
- Ręce do góry! Puść ją! - wrzasnął jeden z nich.
Zostałem od nich odgrodzony.
- Odłóżcie broń, albo ona zginie! - usłyszałem jego przepełniony dzikością głos.
- On ma nóż! - pisnęła jedna z pracownic.
Moje serce łomotało w szaleńczym tempie. Tu jest pełno policji, nic jej nie zrobi.
- Rebecca! - krzyknąłem do przerażonej kobiety w kącie. - Błagam cię, zabierz stąd Dylana!
Nie patrzyłem, czy wykonała prośbę tylko przedarłem się przez tłum do samego centrum zdarzenia.
- Nie zbliżaj się! - warknął mężczyzna trzymając nóż przy policzku Amelie. Widziałem w jej oczach strach. Oddychała szybko i nierówno.
- Zostaw ją. - odparłem zaciskając zęby. - Pożałujesz tego.
- Panie Styles! Proszę zostawić to nam! - usłyszałem krzyk policjanta ale uciszyłem go tylko gestem ręki.
- Rusz się, a jej śliczna buźka nie będzie już taka ładna! - krzyknął na co ja głośno przełknąłem ślinę. Amelie zamknęła oczy.
Zignorowałem to. Podszedłem pewnym krokiem i uderzyłem go pięścią w twarz. Zachwiał  się, upadł na ziemię i puścił przerażoną Amelie.
Od razu zamknąłem ją w mocnym uścisku. Poczułem w sobie jakąś dziwną, niepohamowaną złość której nie czułem jeszcze nigdy.
- Nikt. - warknąłem. - Nikt nie będzie jej krzywdził.
______________________________________

Chciałabym wam podziękować

za tyle komentarzy pod poprzednim rozdziałem.

Muszę się wam przyznać że utknęłam na tym rozdziale, 

ale kiedy przeczytałam te wasze wpisy to

to było emejzing i już wiedziałam co pisać xd

Możecie komentować z anonima jeśli tak wam wygodniej.

Jeszcze raz straaaaaaaaaaaaaaasznie dziękuję.

Następny rozdział pojawi się prawdopodobnie jutro.

Massive, massive thank you <3




10 komentarzy:

  1. OOOOOooo... cudownie <3 on ją obronił <3 ciekawe kto to był :D Pierwsza :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Super <3 Jak bardzo się cieszę że dzisiaj dodałaś rozdział... po prostu wspaniale. A on (rozdział)... no cóż... brak mi słów!!! To ja Hazz ją uratował, to jak powiedział że są razem i to jak ją bronił, o niej mówił. Awwwwww ;*** KOCHAM <3

    P.S. Zapraszam <333 www.destiny-harrystylesff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :D Dziękuję ;* Zajrzę do Ciebie jak tylko znajdę chwilkę czasu.

      Usuń
  3. Nie wiem dla czego ale mam przeczucie, że to Louis jest włamywaczem. Sama nie wiem czemu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba tym razem niestety masz mylne przeczucie. Louis jest pracownikiem firmy. Szefem jednego z działów. Chyba nie robiłby sobie dodatkowej pracy w postaci przeszukiwania całego studia? Z resztą ma teraz ważniejsze sprawy na głowie. Eleanor ma białaczkę a on jest przecież zrozpaczony.
      Wyjechał do Manchesteru i nie ma go w Londynie. Tym razem nie ma w tej sprawie swojego udziału, ale namiesza nam za kilka rozdziałów. :)
      Włamywaczem jest ktoś z przeszłości Amelie. Wspominała o nim w którymś z rozdziałów. Namieszałam jeszcze bardziej? xd Dziękuję za komentarz ;*

      Usuń
  4. Super ! Trochę pózno dodaje komentarz ale lepiej późno niz wcale ;)
    Jestem strasznie zadowolona z Hazzy ze jest pewien ze ja kocha i ze sa razem i ciekawe kto oczywiście jest tym wlamywaczem : D ~

    OdpowiedzUsuń
  5. wspaniałe:) Little white lies ja też mam takie przeczucie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozpisałam się troszkę pod komentarzem Little white lies o tej sprawie :)
      Dziękuję za komentarz <3

      Usuń