czwartek, 6 lutego 2014

Rozdział 3

- Nawet nie wiesz - mówiąc to Styles przybliżył się mocno do mnie. - jak bardzo chcę cię pocałować.
Chwycił mnie za nadgarstki. Byłoby znacznie lepiej, gdyby był obleśny, a nie powalająco przystojny.
Co czułam? Nic. Totalna, niekończąca się pustka. Bóg wie, czego będzie chciał Styles. Nie miałam wyjścia. Nie wiem, jak to wszystko się potoczy. Czuję się jakby moja dusza była gdzieś daleko. Byłam pusta w środku, nie zdolna do uczuć.
- Może na początek przestaniemy z tym ,,pan" i ,,pani". - powiedział przerywając ciszę. - Harry. - podał rękę.
W gardle miałam wielką gulę.
- Amelie. - powiedziałam bardzo cicho. Byłam przerażona. W każdej chwili może ode mnie zażądać czegoś co mnie cały czas niepokoi, i nie mogę odmówić, bo jeśli to zrobię - stracę wszystko.
- Dla czego się tak trzęsiesz? Nic ci nie zrobię. - usłyszałam gardłowy śmiech mojego szefa. Jak ktoś tak przystojny i z wyglądu łagodny, może być w środku tak odrażający?
- Odwiozę Cię do domu.
- Nie, dziękuję. - powiedziałam szybko zakładając płaszcz.
- Ale ja chcę cię odwieźć. Umowa, pamiętaj. - cholerna, pieprzona umowa. Dla czego to akurat ja? Nie, ja nie mogę tak żyć...
Bez słowa, blada jak ściana podążyłam za nim do jego samochodu. Elegancki, czarny, połyskliwy lakier odbijał światła ulicznych latarni. W środku pojazdu czułam intensywny zapach whisky i jakichś cholernie drogich, męskich perfum.
- Nie chcę, żebyś była spięta, kotku. Jutro o 18.00 zabieram cię na kolację. - odparł odpalając samochód.
Nie odezwałam się. Nie chciałam juz nawet protestować, żeby nie nazywał mnie kotkiem.
- Dla czego ja? Masz miliony kobiet które poszłyby na tę pieprzoną kolację z wielką chęcią zamiast mnie! - przygryzłam mocno wargę, żeby się nie rozpłakać.
- No właśnie. One same wskakują mi do łóżka. Ty mnie odpychasz. Nie zrobię nic, czego nie będziesz chciała, ale zapewniam cię, że to i tak się tym skończy. Będziesz mnie błagać. - powiedział oblizując wargi.
Mimo wszystko zaśmiałam się pod nosem. Niedoczekanie.

Louis's pov.
Podśpiewując cicho szykowałem kolację. Ami wróci po samotnej pracy ze Styles'em - na prawdę nie wiem, czego się spodziewać. Usłyszałem dźwięk otwierania drzwi. Spodziewałem się usłyszeć jej radosny głos i poczuć tą energię którą zawsze z sobą wnosiła. Tym razem nie przyszła się przywitać, tylko usłyszałem jak wbiega po schodach.
- Ami! - krzyknąłem wycierając byle jak ręce i podążając do jej pokoju.
Zaliczyłem dość mocne spotkanie z zatrzaskującymi się drzwiami. Jęknąłem, ale się nie poddawałem.
- Mogę wejść?
- Louis... zostaw mnie! - usłyszałem jej stłumiony głos. Co się stało? Byłem przerażony. Amelie traktuję jak moją młodszą siostrzyczkę, którą chciałem się zawsze opiekować.
- Ten skurwiel ci coś zrobił ? - obawiałem się najgorszego. Mój szef był skończonym chujem, ale chyba jej do cholery nie zgwałcił!
- Nie! Po prostu... chcę być sama, mam gorszy dzień. - jakoś nie specjalnie w to uwierzyłem, ale postanowiłem dać sobie spokój. Nie powie mi co ją męczy.
- Gdybyś czegoś potrzebowała to... ja zawsze jestem. - odparłem tylko.

Amelie's pov.
Tym razem czas w pracy nie mijał tak wesoło jak wczoraj. Louis nie zadawał zbędnych pytań, ale widziałam jego zaniepokojone spojrzenie. Styles'a dzisiaj nie widziałam. Albo siedział po prostu w gabinecie, albo nie pojawił się w pracy, tylko spędzał czas w ramionach cycatej blondynki.
- Za chwilę do studia przyjdzie Taylor, będziesz miała okazję się popisać, bo to świetna artystka. - tu jakby na chwilę się zatrzymał. - i to jest kochanka jednego z prezesów. Zgadnij, którego. - Louis uśmiechnął się wiedząc, że pytanie które zadał było czysto retoryczne.
- Oczywiście, że cudownego Styles'a. - zaśmiałam się mimo mojego skopanego nastroju.
- Hej Lou, Hej Amelie, słuchajcie, dwie sprawy. Byłem u prezesów i... - ugghhh u kogo? - i Malik poprosił, żebyście po nagraniu Taylor przynieśli demówki, bo chcą je jeszcze usłyszeć. I Styles prosił, żebyś do niego przyszła, bo chce ustalić grafik. - powiedział zawsze wesoły szef techniczny tej wytwórni, Andy.
Skąd ja to wiedziałam? Cholerny, pieprzony dupek.
Szybkim krokiem wyszłam ze studia, żeby wyglądało to w oczach Louisa, że Styles jest mi obojętny.
Długi korytarz wydawał się być dziwnie krótki. Moje szpilki odbijały się z głuchym hukiem o czarne kafelki. I miałam jakby deja vu*: stałam zestresowana przed ciemnymi drzwiami z napisem ,,Harry Styles & Zayn Malik" i drżącymi palcami cicho zapukałam. Gdy usłyszałam wykrzyczane od niechcenia ,,wejść!" nacisnęłam na pozłacaną klamkę.
- Dzień dobry, Andy powiedział, że chciał mnie pan widzieć. - powiedziałam, starając się nie wyrażać w ogóle emocji. Wyglądał idealnie. Siedział za wielkim biurkiem na swoim fotelu, a zielone oczy intensywnie się we mnie wpatrywały. Ubrany był w czarną koszulę, która była mocno od góry rozpięta. i ukazywała sporą część torsu. Do tego czarne spodnie od garnituru. Wyglądał seksownie - to trzeba mu było przyznać.
- Pan? Amelie, kochanie, przeszliśmy już na ,,ty". - powiedział po czym standardowo napił się whisky.
- Wolę w pracy tak się zwracać do mojego szefa. - odparłam. Pokręcił tylko głową patrząc się na panoramę Londynu przez przeszkloną ścianę.
Chyba przez 5 minut stałam tam jak idiotka i czekałam aż ten dupek zacznie gadać.
- Podobno.. - zawahałam się na chwilę. - chciał pan ustalić grafik.
Zaśmiał się pod nosem przeszywając mnie wzrokiem. Sięgnął po szklankę i upił kolejny łyk brązowawej cieczy.
- Grafik już dawno ustalony. - oblizał wargi powodując u mnie nie wyjaśnione dreszcze. - chciałem po prostu cię zobaczyć. Ładnie ci w tym kolorze.
Spojrzałam na swoją dość krótką (co dopiero teraz zauważyłam) turkusową sukienkę. Nerwowo naciągnęłam ją tak, by zakrywała większą część moich ud, co spotkało się z jego śmiechem.
- Przepraszam, ale jeśli to nic ważnego, to wolałabym już iść, muszę Louisowi pomagać przy nagraniach Taylor Swift. - odparłam chłodno czując nagły przypływ odwagi.
- Tay tu jest? - jego oczy zaświeciły się. - pozwoli pani, że ją odprowadzę.
Wstał z fotela dopijając resztkę whisky. Podszedł do mnie, i ,,przypadkowo" upuścił klucze tuż przy moich nogach. Schyliłam się, by je podnieść, ale poczułam silną dłoń chwytającą mnie za ramię. Stał tuż przy mnie.
- Oczywiście jestem zachwycony, że już chcesz się schylić i zrobić to i owo z moim penisem, ale myślę że zrobimy to kiedy indziej, i ja jako dżentelmen sam podniosę klucze. - na te słowa stanęłam i zesztywniałam. Ordynarny, niepohamowany idiota. Nie! Czy on w ogóle kiedyś był skrępowany?
Patrzyłam się w sufit, a on w tym czasie podniósł te cholerne klucze.
- Schylając się miałem piękne widoki. śliczna koronka. - wymruczał mi do ucha, a ja zrobiłam wielkie oczy. Odruchowo zacisnęłam uda. Myślałam że wybuchnę. Najpierw mówi sprośne teksty, a potem zagląda mi pod sukienkę. Nienawidzę go!
Ignorując jego dalsze komentarze wyszłam z gabinetu i szybkim krokiem podążyłam do studia. Szedł za mną. Słyszałam jego kroki.
Odetchnęłam, gdy znalazłam się za drzwiami. Co prawda wszedł za mną, ale poprosił na chwilę Taylor (która swoją drogą była prześliczna) ,,na słówko".
Louis właśnie obrabiał jeden utwór wokalistki.
- Wszystko w porządku?- spytał nie odrywając wzroku z przycisków i notowań dźwięku.
- Tak Lou.- chciałam być trochę milsza dla niego, bo ostatnimi czasy nie byłam.
- Wiesz co... mam prośbę. Muszę jeszcze dokończyć dużo, a Andy chciał żebym mu przyniósł dokumenty. - spojrzał na mnie. - zaniesiesz je?
- No dobrze. - uśmiechnęłam się. - ale robisz dzisiaj coś dobrego na kolację.
Nie czekając na odpowiedź wyszłam trzymając w ręku plik kartek.
Zobaczyłam, jak Styles całuje Taylor. Chcąc nie chcąc musiałam przejść obok, zupełnie obojętna.
Moje serce jakoś dziwnie szybko zabiło.
Gdy wchodziłam do pomieszczenia technicznego w którym siedział Andy, słyszałam jeszcze szept mojego szefa do Swift: ,,Dzisiaj przyjadę późnym wieczorem. Załóż to, co lubię."
________________________________________________________________
*deja vu - (z francuskiego) wrażenie, że dana sytuacja którą przeżywamy już się wydarzyła.
________________________________________________________________
Pod ostatnim postem napisały 2 nowe osoby, których nie kojarzyłam z poprzednich opowiadań.
Okazało się, że jedna z nich czytała też ,,P.S. I Hate You" (RIP niestety ;/ ) ale chyba nigdy nie komentowała. Dziękuję Ci, za ten komentarz, bo on i ten drugi przekonały mnie do wysiłku nad kolejnymi częściami. Cieszę się, że jesteście.
Proszę, możecie napisać nawet byle jaka literkę w komentarzu, byleby on był, i bylebym wiedziała, że ktoś tu jest, i że mój trud nie jest daremny.

~~przeczytałaś/eś - skomentuj, proszę, to motywuje do dalszego działania ~~

Im więcej komentarzy, tym szybciej pojawi się rozdział 4 ;)


9 komentarzy:

  1. rozdział wspaniały naprawdę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jejku dziękuję! Opublikowałam ten rozdział, i z nudów znowu weszłam na bloga, myślałam że jeszcze nikt tego nie skomentuje, ale zobaczyłam twój wpis! Nie wiesz, jak bardzo się cieszę że skomentowałaś, i że przeczytałaś. Mam nadzieję, że nie zawiodę przy następnym! xx

      Usuń
    2. A kiedy będzie kolejny? Jeśli można wiedzieć:-D

      Usuń
    3. jeśli dam radę, to już dzisiaj po 22.00, a jeśli nie dam rady, to jutro po południu. Ale raczej dzisiaj zdążę ;) xx

      Usuń
    4. To już się nie mogę doczekać:-D

      Usuń
  2. co do notki czytałam oba opowiadania, ale z anonima :) rozdział świetny akcja sie rozwija,a Styles jest zły czyli wszystko w normie buźka <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Łoło.. Stylem to dupek ale to jak w każdym fc XP
    Kofffam <333

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń