- Chciałam tylko przynieść panu raporty. Przepraszam, i już mnie nie ma. - wymknęła się z gabinetu zanim zdążyłem coś powiedzieć. Spojrzałem na Caroline. Jakoś odechciało mi się tego, co zamierzałem z nią zrobić. Może dla tego, że ta mała, niepozorna brunetka która przed chwilą była tutaj pociągała mnie o wiele bardziej niż wszystkie inne
- Przepraszam, Car, ale przypomniałem sobie, że za chwilę mam zabranie. - skłamałem. Nadal widziałem zdziwioną twarz Amelie, gdy weszła do pomieszczenia.
- No dobrze, ale przyjedziesz dzisiaj wieczorem? - spytała zakładając płaszcz.
- Oczywiście. - uśmiechnąłem się sięgając po szklankę z whisky
Rose's pov.
Gdy wróciliśmy z Lou z pracy postanowiliśmy zrobić małą imprezę, bo z Wolverhampton razem z Danielle przyjechał Liam. Zaprosiliśmy też Niall'a, mojego przyjaciela z liceum i jego dziewczynę, Demi.
We trzy siedziałyśmy w moim pokoju i rozmawiałyśmy o tych ,,babskich sprawach".
- Ami! - wydusiła Danielle która właśnie patrzyła przez okno. - Co najprzystojniejszy facet świata, Harry Styles robi przed twoim domem z bukietem róż?!
Mój żołądek wykonał piruet. Odwróciłam się do niej, próbując się opanować. Co on tu robił? Po co ten bukiet? I do cholery: skąd on wie, gdzie mieszkam!?
- To jest... mój szef, mówiłam wam że pracuję w jego wytwórni przecież. - powiedziałam lekko onieśmielona. Na pewno idzie do jakiejś innej laski z tej dzielnicy.
- Szef który czuje chyba coś więcej do ciebie! - uśmiechnęła się Demi. Styles czujący coś więcej niż chęć zaciągnięcia do łóżka. Demi, jesteś genialna.
- On czuje coś więcej tylko do siebie. Ma w łóżku inną dziewczynę każdej nocy! Tu nie ma mowy o żadnych uczuciach. - zaśmiałam się.
- AMELIEEE! - ryk Louisa rozległ się po całym domu. Zamiast ruszyć swój wielki tyłek na górę, maltretuje moje uszy.
Zostawiłam na chwilę dziewczyny i zeszłam na dół.
- Czego grzecznie pytam? - zachichotałam. Z Tommo mieliśmy kilka swoich tekstów. Można powiedzieć, że mieliśmy własny język.
- Nie wiem, co robi Styles z bukietem chwastów przed moim apartamentem - tu zachichotałam. Jego apartament to mały domek na uboczu miasta, mający tylko 2 pokoje i salon. - mówi, że przyszedł do ciebie.
Wzrok Tomlinsona przeszywał mnie całkowicie.
- W tym stroju mam do niego niby wyjść? - spytałam patrząc na moje szare, dresowe spodnie i czarną bokserkę. W tym momencie z kuchni wybiegł nieźle już wstawiony Niall.
- Louach, chyba coś.... się... zjarało. - wybełkotał chichocząc. Tomlinson pobiegł do piekarnika zostawiając mnie samą.
W sumie, dla czego przejmuję się moim wyglądem? Pieprzyć to, za domowy strój nie wyleje mnie z pracy, i nie zależy mi na dobrym wyglądzie przy nim. Podążyłam do drzwi i je otworzyłam.
Miał na sobie idealnie dopasowane, czarne rurki, i granatową koszulę w białe serca, która zdawała się wielbić jego tors. Nie zapominajmy też o tym uśmieszku, zniewalających zielonych oczach i bujnej, lokowanej grzywce odgarniętej niedbale do tyłu.
- Dzień dobry, Amelie. - odezwał się zachrypniętym głosem.
- Um... dzień dobry Harry. - odparłam zdezorientowana. Czego on chciał?
- Przyszedłem dać te kwiaty ode mnie i Malika, w podziękowaniu za tak świetną pracę. Mamy nadzieję,że potrwa jak najdłużej. - uśmiechnął się omiatając mnie wzrokiem. - W dresach wyglądasz równie pięknie.
Nagle lekko mnie pociągnął i oparł o ścianę na zewnątrz.
- Ale wolę ciebie bez niczego. - wymruczał i rzucił się na moje usta. Przyparł mocno do mnie biodrami wciskając mnie w mur. Jego usta smakowały tak samo jak wczoraj - miętą i whisky. Dziwne, i uzależniające połączenie. Nie wpuściłam jego języka do moich ust. Prawda była taka, że nie odpychałam go, bo był przystojny przez co mnie onieśmielał. Gdyby wyglądał... normalnie, nie pozwoliłabym na to.
- Ah, i jeszcze jedno. - zaczął gdy oderwaliśmy się od siebie. - wyjeżdżam na 2 tygodnie do Nowego Jorku. Przez ten czas masz odbierać ode mnie telefony i odpisywać na sms-y. Będę tęsknił. - uśmiechnął się głupawo, i muskając znów moje usta pożegnał się, by po chwili zniknąć za zakrętem ulicy.
Harry wyjeżdża? 2 tygodnie wolności!
Wróciłam na górę z bukietem. Nie obyło się oczywiście bez pytań i czujnego wzroku Louis'a, ale jakoś sobie z tym poradziłam.
*tydzień później*
Zmęczona wróciłam po pracy do domu. Zamiast spokojnie rzucić się na łóżko, zatrzymały mnie 2 pakunki obok niego. Nie zostawiałam tutaj nic takiego.
Odpakowałam pierwszą, wielką paczkę, a w niej...
Sukienka. Najpiękniejsza na świecie, czerwono - biała sukienka. Dopasowana góra kończyła się gdzieś w okolicach pępka i dalej był lekki i powiewny, luźny, biały materiał. Na niej leżała karteczka z napisem:
,,Jutro, 20.00, impreza u moich rodziców z okazji 30 lecia firmy. Będziesz idealnie wyglądać. Przyjeżdżam o 18.30."
Zdezorientowana sięgnęłam jeszcze po drugi, o wiele mniejszy kartonik. W nim była diamentowa, delikatna bransoletka. Bałam się jej nawet dotknąć, bo wiedziałam, że kosztowała fortunę.
Nie wiedziałam co o tym myśleć. Wiedziałam tylko jedno: przenigdy tego nie przyjmę.
Harry's pov.
- Myślałem, że ty za chwilę całą firmę tam zlicytujesz! - zaśmiał się Malik.
- Trzeba ryzykować, a teraz mamy dodatkowe 20 udziałów w akcjach! Całuj mnie po rękach! - zażartowałem wkładając papiery do mojej teczki. Najważniejsze w tym roku spotkanie biznesowe zakończone, i teraz można się obijać.
- Ja całuję po rękach tylko Perrie. - uśmiechnął się. - a ty z tego co wiem, to niepozorną stażystkę Amelie.
- Oj Malik, Malik. Kiedy ty się nauczysz, że ja się nie zakochuję? Ja zdobywam, ale nie kocham. - odparłem podążając z nim do windy. Trochę trwało, zanim przyjechała na 30 piętro. Po co ludzie budują takie wysokie budynki? Nigdy tego nie zrozumiem.
- Nigdy nie zdobywałeś tak długo stary! Ile wy się już znacie? - spytał.
- Gdzieś pewnie z 2 tygodnie. - spojrzałem się na niego. - to nie długo!
- Styles, przez ten czas normalnie zaliczyłbyś już 6 ! - odparł nadal się we mnie wpatrując.
- Ta jest inna, ale przynajmniej nagroda będzie świetna. Już nie długo. A teraz Malik, zamierzam się bawić na którejś ze słynnych Nowojorskich dyskotek. Idziesz ze mną? - uśmiechnąłem się, wiedząc że nie odmówi. Z Zayn'em byliśmy jak bracia - od dziecka wychowywaliśmy się razem, bo rodzice chcieli, żeby przyszli spadkobiercy firmy mieli dobre układy. W dodatku myśleliśmy tak samo. Byliśmy identyczni pod względem charakterów, z tą tylko różnicą, że on ustabilizował się w związku.
- Jeszcze się pytasz? No jasne! Ale jeszcze jedno pytanie. - wydawało mi się, jakby jego wzrok przewiercał mnie na wylot. Pieprzona winda tak wolno jedzie. - zabierasz towarzyszkę na tą idotyczną swoją drogą imprezę u twoich starych?
Uśmiechnąłem się. W głowie miałem obraz Amelie, roześmianej i skrępowanej, gdy rzucałem jakimś sprośnym tekstem.
- Oczywiście że tak. - tu zrobiłem przerwę. - Amelie. Będzie tam najlepiej pasować, Caroline wyjechała a Taylor jest w trasie. Ewentualnie mogłem wziąć Kendall, ale stwierdziłem, że Amielie będzie lepsza.
- Wiesz, że nie lubię tych twoich zwyczajów, nie mów mi o nich... - przerwał, jakby nad czymś głęboko się zastanawiał. - Ty na prawdę nie chciałbyś mieć takiej osoby, która na prawdę by cię kochała, była z tobą zawsze... stary, miłość to jest...
Nie mogłem tego słuchać. Pieprzona miłość. Miłość dla mnie nie istniała. Od urodzenia wychowywany byłem bez uczuć, na prezesa tej wytwórni. Chciałem śpiewać, ale nie pozwolili mi. To nie byli i nie są rodzice.
- Zayn, mam tego dosyć. Wiesz dobrze jaką miałem sytuacje. Nie mogłem nigdy spełniać marzeń, bo ojciec kazał mi iść na zarządzanie biznesem. Matka nie mówiła nic. Oni mnie nie kochali. I dla mnie miłość nie istnieje, rozumiesz? - skończyłem i wybiegłem z windy która właśnie się zatrzymała.
_____________________________________________________________________
To opowiadanie się rozkręca, i prawdziwa akcja będzie niedługo. Przepraszam, jeśli ten rozdział okazał się nudny, ale będzie lepiej.
Dla Harrego nie ma miłości? :o smutne...
OdpowiedzUsuńmogę Ci tylko powiedzieć, że tylko tak mu się wydaje. On oszukuje samego siebie, i jak się do tego przyzna wszystko się skomplikuje.
UsuńW następnych rozdziałach różne rzeczy się wydarzą ;)
xx
Już nie mogę się doczekać tej części w której Harry zorientuje się, że kocha Amelie:-D. Rozdział wspaniały:-)
OdpowiedzUsuń