NOWA ZAKŁADKA - INFORMOWANI
Chcesz być na bieżąco z ewentualnymi zmianami, pojawianiem się rozdziałów? Napisz w komentarzu swojego twittera - będę Cię informować za każdym razem, gdy dodam aktualizację ;)
NOWA ZAKŁADKA - KONTAKT
Wstawiłam tam link do aska. Pytajcie o WSZYSTKO.
NOWA ZAKŁADKA - KONTAKT
Wstawiłam tam link do aska. Pytajcie o WSZYSTKO.
_________________________________________________________
________________________________________
- Panno Evans! - wzdrygnęłam się. Właśnie miałam opuścić wytwórnię w miarę nawet dobrym nastroju, kiedy usłyszałam ten przeklęty głos. Wrzuciłam na twarz sztuczny uśmiech - nie chciałam urządzać scen przed sekretarką i ludźmi czekającymi na spotkanie z wielkim, wielmożnym prezesem.
- Słucham, Panie Styles. - odwróciłam się, wywracając lekko oczami.
- Pamiętaj, 18.00. Załóż coś czerwonego. - powiedział cicho, uśmiechając się zawadiacko.
- Pana niedoczekanie. - wycedziłam przez zęby, pamiętając nadal incydent z kluczami. - Więc do widzenia! - powiedziałam już głośno.
Odwróciłam się na pięcie i wyszłam. Rześkie powietrze ostudziło moje nerwy. Lepiej pomogłoby mi co innego, czyli przeklęte, nielegalne tabletki, przez które wplątałam się w to wszystko, ale postanowiłam z tym skończyć. Powoli przemierzałam londyńskie ulice. Myślałam nad tym, co ma do mnie Styles.
Na ,,późny wieczór" umówił się dziś z Taylor Swift, i dobrze wiedziałam po co. Wczoraj przypadkowo byłam świadkiem, jak umawia się z Kendall Jenner. Przed wczoraj słyszałam o Samancie Green. Taylor, Samantha, i na dodatek Kendall. 3 piękne kobiety, z długimi nogami i idealnymi figurami. Wiem, że mój szef chce mnie w taki, czy inny sposób zaciągnąć do łóżka i nie ma nic poważniejszego na myśli, ale dla czego ja? One garnęły się do niego, i były 1000 razy piękniejsze, a zawraca sobie głowę mną...
Dam sobie przyznać - nie odznaczam się niczym szczególnym. Jestem przeraźliwie niska, mam stosunkowo krótkie nogi (i między innymi dla tego rozpaczliwie wydłużam je nie miłosiernie wysokimi obcasami) , a moja największą wadą, której sama nie mogłam przeboleć, były małe piersi. Na prawdę nie mam pojęcia, co taki rozrywany miliarder widzi we mnie.
Gdy dotarłam do domu zjadłam byle co. Lou siedział dzisiaj dłużej w pracy, i to nawet dobrze - nie będę musiała się tłumaczyć z powodu mojego wieczornego wyjścia.
Na przekór Harry'emu wybrałam białą sukienkę. Górę miała idealnie dopasowaną, a dół rozkloszowany. Sięgała mniej więcej do połowy uda. Wzięłam prysznic, ogarnęłam się, i była już 17.50.
Nie, żebym jakoś nie mogła się doczekać, ale im szybciej to się zacznie, tym szybciej skończy, więc niecierpliwie wyczekiwałam czarnego samochodu. W końcu pojawił się na podjeździe. Szybko pobiegłam jeszcze do lustra, żeby się przygotować. Dzwonek do drzwi. Przybrałam minę nie wyrażającą żadnych uczuć.
W progu stał on - jak zwykle idealny i perfekcyjny w każdym calu. Ubrany w idealnie dopasowany czarny garnitur i czarną koszulę, całości dopełniał wyróżniający się jasno grafitowy krawat.
- Nie jest to czerwień, ale i tak ładnie. - wymruczał patrząc na mnie.
Wyminęłam go w progu. Zamknęłam drzwi. Cały czas uważnie mnie obserwował. Nie słyszałam jego dwuznacznych komentarzy, co było dość dziwne.
- Ile ty właściwie masz lat? - spytałam gdy jechaliśmy już do restauracji.
- Na ile wyglądam? - zaśmiał się. Znów oblizał wargi.
- Sama nie wiem... dwadzieścia? - prawdę mówiąc ciężko było określić jego wiek. Z twarzy pomyślałabym, że ma właśnie koło dwudziestki, ale to jego zachowanie, sztywniactwo?
- Trochę mnie odmłodziłaś. Dwadzieścia trzy. - odparł nie spuszczając wzroku z drogi. - ja już wiem, ile masz lat z twojego CV. Urodzona 1994 roku 3 lipca w Wolverhampton. - wyrecytował, jakby dokumenty miał przed nosem.
Zapadła cisza, którą tym razem przerwał on.
- Nie martw się, złotko, 3 lata to wcale nie tak duża różnica. Ze spokojem możesz się ze mną przespać. - uggghhh, wiedziałam, wiedziałam że wredne komentarze powrócą.
Kolacja, która kosztowała fortunę. Drogi wystrój restauracji, i eleganccy kelnerzy skaczący w okół nas. Ile Styles ma kasy!? Wiem, że jest bogaty, ale ja żebym musiała sobie na taki wieczór pozwolić, musiałabym harować po godzinach przez miesiąc...
- Dla czego tak się mi przyglądasz? - uśmiechnął się podnosząc wzrok z talerza.
- Zastanawiam się... - tu na chwilę się zatrzymałam. - jeśli masz 23 lata, dla czego zachowujesz się jak 40-sto latek?
Obserwowałam jego reakcję. Właśnie chciał zjeść kolejną porcję makaronu którą miał na widelcu, ale nie zrobił tego. Znieruchomiał na chwilę, potem cicho się zaśmiał i na mnie spojrzał.
- Ciekawa teoria, mogłabyś dodać, dla czego tak ci się wydaje?
- No bo... - poczułam przypływ odwagi. - te drogie restauracje, garnitur, twój sposób mówienia, zachowanie... jesteś taki opanowany... Louis jest od ciebie starszy, a jest wesoły i... czy ty w ogóle się śmiejesz?
Po tym, co powiedziałam zorientowałam się, że Harry traci młodość, albo już ją stracił. Odziedziczył firmę 4 lata temu, czyli... o Boże, on miał wtedy 19 lat! Porównując 24-letniego Louisa zauważyłam jak bardzo się różnią.
- Zobaczysz, że potrafię się wyluzować. - tu na chwilę przerwał. - Amelie, ja nie mogę do pracy przychodzić w dresach, T-shircie i czapce jak dźwiękowiec, czyli Louis. Pewnie myślisz, że siedzę w tym pieprzonym biurze i nic nie robię, ale tam ciągle przychodzi jakiś bogaty idiota z biznesem do nas...
- Bogaty idiota? - zaśmiałam się pod nosem biorąc na widelec moją porcję spaghetti.
- Przyznaj kochanie, że ten bogaty idiota, czyli ja cholernie cię pociąga. - na jego twarzy pojawił się ten wredny uśmiech. Nagle zauważyłam dość dużą plamkę od sosu pomidorowego na jego nosie.
Zaczęłam się śmiać.
- Co jest? - jakby czytając mi w myślach wyjął telefon i przejrzał się w jego ekranie. Teraz dołączył do mnie i również był rozbawiony.
- Serwetka... - wydusił i sięgając po wspomniany przedmiot wylał na garnitur wino.
Teraz nie mogłam złapać oddechu. Byliśmy w zbyt eleganckiej restauracji, żeby śmiać się na głos, więc starałam się go tłumić. Jestem pewna, że byłam cała czerwona. Wstał, i moim oczom ukazała się piękna, bordowa plama na jego kroczu.
Zakryłam twarz rękoma i zaczęłam się histerycznie śmiać. Słyszałam też jego śmiech. Poszedł do łazienki to przemyć. Usłyszałam, że jego telefon który zostawił zaczął dzwonić. Z ciekawości spojrzałam na wyświetlacz.
,,Taylor"
Dla czego jakoś dziwnie mnie to zabolało?
Gdy pojawił się przy stole zauważył nieodebrane połączenie, i oddzwonił. Nie powiedział mi nic, nawet na mnie nie spojrzał.
- Tak kochanie? - wzdrygnęłam się, słysząc jak powitał Swift. Do mnie też tak mówił. Dla czego zwracam na to uwagę? Zachowuję się jak nieopanowana ze swoimi uczuciami nastolatka! - mhmm.....dobrze.....wiesz, nie wiem. Teraz mam spotkanie, pojadę do domu się przebrać i przyjadę. No paa.
- Na szczęście zeszło, chociaż trochę wyglądam jakbym miał okres. - powiedział dokańczając swoje już zimne danie.
Nie odpowiedziałam nic. Czułam się dziwnie, jak się śmiał był jakby... inny. Ale może mi się wydawało. Przecież siedzi przede mną nadal niezmiennie przystojny, cholernie bogaty mężczyzna, który po kolacji ze mną jedzie do Taylor. Zdecydowanie mi się zdawało.
- Spałaś z Louisem? - spytał nagle. O mało co nie udławiłam się winem które właśnie piłam.
- Słucham? To chyba nie są twoje sprawy! - odparłam wściekła.
- Są. Bo ty jesteś moja.
- Oh, do prawdy? - spojrzałam na niego krytycznym wzrokiem. Ostatnie, czego bym się spodziewała, to to, że jestem czy kiedykolwiek bym była jego własnością.
- Wiesz, że i tak kiedyś skończymy w łóżku? - uśmiechnął się wbijając we mnie wzrok. Te okropne, zielone oczy. Okropnie piękne, okropnie przenikliwe.
- Wątpię, szefie. - powiedziałam chłodno. - w ogóle, dla czego tak myślisz? Ja nie lubię ciebie, ty mnie, dla czego próbujesz jakoś na siłę mnie dręczyć? Taylor już nie może się doczekać! Przepraszam, muszę się przewietrzyć.
Wyszłam szybkim krokiem z restauracji, i oparłam się o ścianę. Nie byłam jednak długo sama, bo chwilę później obok mnie stał również Harry.
- Lubię się patrzeć w gwiazdy. - powiedział zachrypniętym głosem.
Zmarszczyłam brwi, i przeniosłam wzrok na niego. Zaśmiał się tylko.
- Tak, Amelie, ja też jestem człowiekiem i lubię pomarzyć. - wychrypiał. Mimo tego, że nie specjalnie mu wierzyłam trochę mnie to zaintrygowało. Miliarder który miał wszystko. O czym mógł marzyć ktoś taki?
- Nie wyglądasz na taką pustą i bezuczuciową osobę na jaką się kreujesz. - powiedział nagle. Stanął przede mną powodując tym u mnie drżenie. Chcąc nie chcąc bliskość jego ciała wywoływała u mnie dziwne uczucia. Nagle poczułam jego usta na swoich. To stało się tak szybko. Miał takie miękkie wargi, które smakowały miętą. Odpłynęłam, i nie protestowałam. Gdy się ode mnie oderwał zapanowała niezręczna cisza.
Następnego dnia w pracy było normalnie. Na codzienną kontrolę przyszedł uśmiechnięty Malik. Razem z Louisem przez pół dnia zajmowaliśmy się nową płytą Taylor Swift. Dziwnie mi się z nią rozmawiało wiedząc, że spędziła pewnie bardzo namiętną noc ze Styles'em, z którym wczoraj pod wpływem emocji się całowałam. To był nic nie znaczący impuls, o którym ja już prawie zapomniałam, i on na pewno nie będzie chciał sobie tym zawracać głowy. Troszkę sytuacja się skomplikowała, gdy pod koniec pracy miałam iść do jego biura i zanieść codzienne raporty. Zapukałam w drzwi, i nacisnęłam na klamkę.
Nie spodziewałam się tego, co tam zobaczyłam.
Styles siedział na fotelu z rozpiętą, bordową koszulą, a na nim siedziała skąpo ubrana blondynka. Oczywiście musiałam zauważyć jego ręce na jej piersiach. Obrzydzona wyszłam z gabinetu.
- Mogłam Cię ostrzec, przepraszam... - uśmiechnęła się Katy, siedząca jak zwykle za biurkiem w recepcji. - To się dość często zdarza. Pod tym samym dachem trzyma 3 swoje kochanki. To śmieszne.
- Nienawidzę go. - zaśmiałam się.
- Przyznam Ci się, że ja też - szepnęła i obie zachichotałyśmy.
- Panno Evans! - usłyszałam ten zachrypnięty głos. - jeśli ma pani jakąś sprawę, to zapraszam.
________________________________________________________________________
Mam nadzieję że was nie zawiodłam. Pamiętajcie o zakładkach.
Love ya!
Kolacja, która kosztowała fortunę. Drogi wystrój restauracji, i eleganccy kelnerzy skaczący w okół nas. Ile Styles ma kasy!? Wiem, że jest bogaty, ale ja żebym musiała sobie na taki wieczór pozwolić, musiałabym harować po godzinach przez miesiąc...
- Dla czego tak się mi przyglądasz? - uśmiechnął się podnosząc wzrok z talerza.
- Zastanawiam się... - tu na chwilę się zatrzymałam. - jeśli masz 23 lata, dla czego zachowujesz się jak 40-sto latek?
Obserwowałam jego reakcję. Właśnie chciał zjeść kolejną porcję makaronu którą miał na widelcu, ale nie zrobił tego. Znieruchomiał na chwilę, potem cicho się zaśmiał i na mnie spojrzał.
- Ciekawa teoria, mogłabyś dodać, dla czego tak ci się wydaje?
- No bo... - poczułam przypływ odwagi. - te drogie restauracje, garnitur, twój sposób mówienia, zachowanie... jesteś taki opanowany... Louis jest od ciebie starszy, a jest wesoły i... czy ty w ogóle się śmiejesz?
Po tym, co powiedziałam zorientowałam się, że Harry traci młodość, albo już ją stracił. Odziedziczył firmę 4 lata temu, czyli... o Boże, on miał wtedy 19 lat! Porównując 24-letniego Louisa zauważyłam jak bardzo się różnią.
- Zobaczysz, że potrafię się wyluzować. - tu na chwilę przerwał. - Amelie, ja nie mogę do pracy przychodzić w dresach, T-shircie i czapce jak dźwiękowiec, czyli Louis. Pewnie myślisz, że siedzę w tym pieprzonym biurze i nic nie robię, ale tam ciągle przychodzi jakiś bogaty idiota z biznesem do nas...
- Bogaty idiota? - zaśmiałam się pod nosem biorąc na widelec moją porcję spaghetti.
- Przyznaj kochanie, że ten bogaty idiota, czyli ja cholernie cię pociąga. - na jego twarzy pojawił się ten wredny uśmiech. Nagle zauważyłam dość dużą plamkę od sosu pomidorowego na jego nosie.
Zaczęłam się śmiać.
- Co jest? - jakby czytając mi w myślach wyjął telefon i przejrzał się w jego ekranie. Teraz dołączył do mnie i również był rozbawiony.
- Serwetka... - wydusił i sięgając po wspomniany przedmiot wylał na garnitur wino.
Teraz nie mogłam złapać oddechu. Byliśmy w zbyt eleganckiej restauracji, żeby śmiać się na głos, więc starałam się go tłumić. Jestem pewna, że byłam cała czerwona. Wstał, i moim oczom ukazała się piękna, bordowa plama na jego kroczu.
Zakryłam twarz rękoma i zaczęłam się histerycznie śmiać. Słyszałam też jego śmiech. Poszedł do łazienki to przemyć. Usłyszałam, że jego telefon który zostawił zaczął dzwonić. Z ciekawości spojrzałam na wyświetlacz.
,,Taylor"
Dla czego jakoś dziwnie mnie to zabolało?
Gdy pojawił się przy stole zauważył nieodebrane połączenie, i oddzwonił. Nie powiedział mi nic, nawet na mnie nie spojrzał.
- Tak kochanie? - wzdrygnęłam się, słysząc jak powitał Swift. Do mnie też tak mówił. Dla czego zwracam na to uwagę? Zachowuję się jak nieopanowana ze swoimi uczuciami nastolatka! - mhmm.....dobrze.....wiesz, nie wiem. Teraz mam spotkanie, pojadę do domu się przebrać i przyjadę. No paa.
- Na szczęście zeszło, chociaż trochę wyglądam jakbym miał okres. - powiedział dokańczając swoje już zimne danie.
Nie odpowiedziałam nic. Czułam się dziwnie, jak się śmiał był jakby... inny. Ale może mi się wydawało. Przecież siedzi przede mną nadal niezmiennie przystojny, cholernie bogaty mężczyzna, który po kolacji ze mną jedzie do Taylor. Zdecydowanie mi się zdawało.
- Spałaś z Louisem? - spytał nagle. O mało co nie udławiłam się winem które właśnie piłam.
- Słucham? To chyba nie są twoje sprawy! - odparłam wściekła.
- Są. Bo ty jesteś moja.
- Oh, do prawdy? - spojrzałam na niego krytycznym wzrokiem. Ostatnie, czego bym się spodziewała, to to, że jestem czy kiedykolwiek bym była jego własnością.
- Wiesz, że i tak kiedyś skończymy w łóżku? - uśmiechnął się wbijając we mnie wzrok. Te okropne, zielone oczy. Okropnie piękne, okropnie przenikliwe.
- Wątpię, szefie. - powiedziałam chłodno. - w ogóle, dla czego tak myślisz? Ja nie lubię ciebie, ty mnie, dla czego próbujesz jakoś na siłę mnie dręczyć? Taylor już nie może się doczekać! Przepraszam, muszę się przewietrzyć.
Wyszłam szybkim krokiem z restauracji, i oparłam się o ścianę. Nie byłam jednak długo sama, bo chwilę później obok mnie stał również Harry.
- Lubię się patrzeć w gwiazdy. - powiedział zachrypniętym głosem.
Zmarszczyłam brwi, i przeniosłam wzrok na niego. Zaśmiał się tylko.
- Tak, Amelie, ja też jestem człowiekiem i lubię pomarzyć. - wychrypiał. Mimo tego, że nie specjalnie mu wierzyłam trochę mnie to zaintrygowało. Miliarder który miał wszystko. O czym mógł marzyć ktoś taki?
- Nie wyglądasz na taką pustą i bezuczuciową osobę na jaką się kreujesz. - powiedział nagle. Stanął przede mną powodując tym u mnie drżenie. Chcąc nie chcąc bliskość jego ciała wywoływała u mnie dziwne uczucia. Nagle poczułam jego usta na swoich. To stało się tak szybko. Miał takie miękkie wargi, które smakowały miętą. Odpłynęłam, i nie protestowałam. Gdy się ode mnie oderwał zapanowała niezręczna cisza.
Następnego dnia w pracy było normalnie. Na codzienną kontrolę przyszedł uśmiechnięty Malik. Razem z Louisem przez pół dnia zajmowaliśmy się nową płytą Taylor Swift. Dziwnie mi się z nią rozmawiało wiedząc, że spędziła pewnie bardzo namiętną noc ze Styles'em, z którym wczoraj pod wpływem emocji się całowałam. To był nic nie znaczący impuls, o którym ja już prawie zapomniałam, i on na pewno nie będzie chciał sobie tym zawracać głowy. Troszkę sytuacja się skomplikowała, gdy pod koniec pracy miałam iść do jego biura i zanieść codzienne raporty. Zapukałam w drzwi, i nacisnęłam na klamkę.
Nie spodziewałam się tego, co tam zobaczyłam.
Styles siedział na fotelu z rozpiętą, bordową koszulą, a na nim siedziała skąpo ubrana blondynka. Oczywiście musiałam zauważyć jego ręce na jej piersiach. Obrzydzona wyszłam z gabinetu.
- Mogłam Cię ostrzec, przepraszam... - uśmiechnęła się Katy, siedząca jak zwykle za biurkiem w recepcji. - To się dość często zdarza. Pod tym samym dachem trzyma 3 swoje kochanki. To śmieszne.
- Nienawidzę go. - zaśmiałam się.
- Przyznam Ci się, że ja też - szepnęła i obie zachichotałyśmy.
- Panno Evans! - usłyszałam ten zachrypnięty głos. - jeśli ma pani jakąś sprawę, to zapraszam.
________________________________________________________________________
Mam nadzieję że was nie zawiodłam. Pamiętajcie o zakładkach.
Love ya!
rozdział genialny:) Naprawdę lubię to opowiadanie;) Czekam na kolejną część, mam nadzieję, że pojawi się niedługo:)
OdpowiedzUsuńświetne tłumaczenie! :!
OdpowiedzUsuńświeny rozdział już chce następny :D
OdpowiedzUsuńKocham, kocham i jeszcze raz kocham <333
OdpowiedzUsuńawwww najlepszy rozdzial jak dotąd :D
OdpowiedzUsuń@bizzlethis